piątek, 2 grudnia 2011

"Jak byś się nie obracał, dupa zawsze z tyłu..", czyli wywiad z Kustoszem Nory!

Wiemy Drodzy Czytelnicy, że z niecierpliwością oczekiwaliście kolejnego posta. Uniżenie przepraszamy za zwłokę i spieszymy donieść, że po dłuuugich oczekiwaniach i próbach wstrzelenia się w napięty grafik gwiazdy, udało nam się w końcu przeprowadzić ekskluzywny wywiad z najpopularniejszym obecnie celebrytą Nory, a zarazem jej odkrywcą i niekwestionowanym gospodarzem - samym Kustoszem Rychłym!





xxx


Redakcja: Na wstępie dziękujemy, że w natłoku zajęć znalazłeś czas na rozmowę z nami. Powiedz, jak wygląda typowy dzień z życia takiej gwiazdy, jak ty?

Kustosz Nory: Och, wiesz... Ranem spędzam około dwie godziny na depilacji i układaniu włosów, kolejne dwie godziny na spotkaniu z fanami i aktualizacji Facebooka. Połowę dnia poświęcam konstatacji mojej zajebistości, a wieczór naoliwianiu się i kształtowaniu bicka. Czasem robię stejka, zgodnie z wytycznymi Koksa.


Jak radzisz sobie z rosnącą popularnością? Podobno fanki (i fani!) potrafią dniami i nocami koczować pod twoim domem w nadziei ujrzenia swego idola.

To trudne pytanie. Ostatnio sprzedaję karnety dla chcących podziwiać moją zajebistość. Wiesz, jest tłum i trzeba go jakoś zagospodarować. Ustalam zaporową cenę na miejsca w ogródku, z którego widać moją sypialnię. 90% fanów odpada w przedbiegach, ale z tych 10% co roku kupuję nową Toyotę i alusy za 6500 netto! Da się wyżyć...


Jaka jest tajemnica twojego sukcesu?

Browar, kreatyna, aminokwasy i nienaganne uczesanie!


Porozmawiajmy o twojej nowej drodze – jak zdążyliśmy się dowiedzieć w kuluarach, wiedzie ona 20-metrowym dachem, a pod samą ścianę można dostać się tylko na taczkach…

Pionem absolutnym jest. Gdzieniegdzie kępki trawy, ale wszystkich krytyków zaginam stylową fryzurą! Z tymi taczkami to jest ciekawa sprawa. Ostatnio w modzie są kajaki, tudzież frachtowce i helikoptery, ale wychodząc naprzeciw oczekiwaniom wielkich projektantów mody postawiłem na nowość. Taczki są glamour!


Skąd nazwa „Król Bólu”? Czyżby bolało?

Seks analny podobno też boli, ale jednak wszyscy o nim marzą.


Podobno do eksploracji i wspinania w Norze zainspirowała cię sztuka prehistoryczna, a zwłaszcza malarstwo jaskiniowe?

Jestem artystą, demiurgiem, Bogiem... Moje natchnienie wynika z ciągłej ewolucji ludzkich pragnień, świadomości i glamour. Jaskiniowcy byli glamour. Szczególnie facet, który wymyślił wibrator i semantykę!


Na zdjęciach z twojego wspinania widać, że przeważnie wisisz głową w dół – jak nietoperz. Czy jest to twoja ulubiona pozycja…? Oczywiście wspinaczkowa.

Długo o tym myślałem. Żeby sprostać oczekiwaniom fanów muszę wyglądać ekstremalnie. Swego czasu czytałem Kamasutrę Dla Ludzi Pierwotnych i w tej książce pozycja Na Nietoperza została uznana za 11+, w dziesięciostopniowej skali trudności. Jestem ekstremalistą.


Kiedy wychodzisz z Nory? Gdy stopnieją pierwsze śniegi i można już dotknąć skały gołą ręką? Czy może nigdy nie wychodzisz?

Nigdy nie wychodzę! Wiążą się z tym pewne niedogodności - brak miejsca do spania, brak jedzenia, minusowe temperatury, góry lodowe i ogólny burdel. Sprawa jest ciężka, ale wiele osób mi pomaga. Miejscowa ludność zaopatruje mnie w jedzenie, znajomi przygotowali miejsce do spania i ciepłą odzież, oraz materiały wybuchowe do radzenia sobie z górami lodowymi. Niestety, spraszane prostytutki (tylko z Krowoderskiej) narzekają na beznadziejne warunki pracy.


Ostatni sierpień spędziłeś na zadupiu we Włoszech, gdzie przystawiałeś się do jednej z najtrudniejszych rys na świecie. Podobno sukces był blisko, ale nie wystarczyło czasu. A wszystko przez wino…

In Vino veritas! Za kołnierz nie wylewam, a niektórzy mawiają, że jestem koneserem. To jest jeden z atrybutów mojej zajebistości! Dobrym winem pogardzić nie wolno, a jest to jedna z moich słabości. Każdy ekstremalista ma swoją słabość, której winien ulec. Jakoś sobie z tym radzę.


Jakie są twoje najbliższe plany wspinaczkowe? Kolejny projekt w Norze już czeka..?

Projekt jest, sława jest. Bohaterom wieczna sława!


Wiadomo, że nie samym wspinaniem człowiek żyje. Co robisz w wolnym czasie?

W wolnym czasie medytuję, układam grzywkę i ociekam zajebistością. Wiesz, bycie sławnym niesie za sobą wielką odpowiedzialność.


Jesteś obecnie najbardziej rozpoznawalnym człowiekiem jaskiniowym w Polsce. Czy masz jakąś radę dla tych wszystkich, którzy chcieliby pójść w twoje ślady?

Ma być pompa, ma być siła, mają być stejki i nie ma być lipy. Za jaskiniowcami nie przepadam, w większości są łysi, mają 150 centymetrów we wzroście, 5 centymetrów we wzwodzie i wszędzie węszą spiski. Gorzej, jak mają brata bliźniaka.


Dziękujemy za rozmowę i życzymy stalowego bajcepsa!

Pompa, siła, kreatyna! Mam wolne miejsca w ogródku i jestem w fazie ładowania, więc cycki są fest! Zgodnie z tokiem rozumowania przyjaciół z Zakopanego - powinni mi zrefundować wydatki na staniki. Pozdrowienia z Bronowic!

wtorek, 29 listopada 2011

Akredytacja zajebistości

Bez zbędnych pierdół - dziś przyznajemy Order Zajebistości. Czym jest ten Order? Jest potwierdzeniem tego, że noszący go delikwent Ocieka Zajebistością, czyli znajduje się we właściwym miejscu, we właściwym czasie i ma łeb na karku. Skąd to akurat wiemy? Sprawdziliśmy.

W związku z postępującą śmiercią naszych Triopów, poprosiliśmy o pomoc Michała Piątka i jego Tatę, którzy profesjonalnie trudnią się naprawą butów wspinaczkowych. Poniżej przedstawiamy do porównania funkiel nówki Triopa i stare Triopy po modyfikacjach.

Co to za but? Czeski but Triopa z rakami Raveltika, dedykowany do drytoolingu, trudnego wspinania mikstowego i lodowego. Praktycznie jedyny tego typu, który jest dostępny w Polsce. Waży stosunkowo niedużo i niewiele kosztuje. Wielokrotnie sprawdziliśmy go w boju na:
1. lodospadach - np. Grimm/Heizahne WI5/6 (4 wyciągi wspinania w temperaturze -10C) i Mehr Power... WI6 (pięćdziesięciometrowy sopel na Oeschinenwald; lokalsi twierdzili, że WI7...)
2. drogach mikstowych - np. Another One Bites the Dust M7+ WI6 w Kanderstegu. Znów 4 wyciągi wspinania i mocno na minusie.
3. drytoolach do M12
W naszym odczuciu bardzo udana konstrukcja za przyzwoitą cenę. W miarę ciepły, w miarę precyzyjny i w miarę lekki, czyli uniwersalny. Bardzo dobre wrażenie psuje schrzaniona pięta i niskie oblanie palców gumą.

Na pierwszym zdjęciu widać but Rudej, którą to parę kupiła w 2010 roku. Historia? Jeden, intensywnie przewspinany sezon zimowy.
Na drugim zdjęciu but Rychłego po modyfikacjach. Para kupiona w 2008 ma za sobą trzy intensywne sezony zimowe i jeden w trakcie. W połowie listopada 2011 oznajmiła, że potrzebuje wizyty w SPA.

Triop funkiel nówka


Triop po modyfikacjach Miśka

Problemy były dwa:

1. Absolutnie beznadziejna i bezsensownie skonstruowana pięta, która nie haczyła się na niczym, a za to łatwo ją było urwać (co też uczyniliśmy z wielkim powodzeniem!).


Oryginalna pięta Triopa, czyli debilismus absolutismus




Ta sama pięta po modyfikacji





I znów przed...


I znów po


2. Beznadziejny otok z gumy, który uniemożliwiał podhaczanie palców, a ułatwiał odrywanie gumy od cholewki buta (co również z dużym powodzeniem uskuteczniliśmy).


Wersja przed


Wersja klejona Vibramem


Jak te modyfikacje się sprawdzają w praktyce? Świetnie! Pięta haczy się na najmniejszych krawądkach, a podciągnięcie gumy na palcach daje możliwości podhaczania czubka buta. Tak jak powinno być od nowości.

Co lepsze, po 4 latach intensywnego myślenia i projektowania, Triop wypuścił na rynek odświeżoną wersję tych butów. I tak, po 4 latach twórczego, intensywnego i pełnego pasji projektowania spieprzyli dokładnie to samo, czyli piętę i gumowy otok na palcach. Triop, Szacun przez duże Sz!



Miło nam ogłosić, że Michał Piątek i jego Tata z dniem dzisiejszym otrzymują Order Zajebistości i w dziedzinie naprawy butów wspinaczkowych są akredytowanymi Mistrzami Wagi Ciężkiej!






PS. Michał i Tata, za namową Szanownej Redakcji postanowili od zera stworzyć buty do drytoolingu. Buty Five Ten Coyote Lace Up, raki Raveltik, pięta Mad Rock i kompozytowa podeszwa. Brzmi nieźle, co?

piątek, 25 listopada 2011

Boska komedia - część I (Piekło)

W dzisiejszym odcinku udamy się w podróż w zaświaty, niczym bohaterowie Boskiej Komedii Dantego. Zanim jednak dotrzemy do Raju, czyli mocnego finiszu z Kustoszem w roli głównej, zapraszamy na przechadzkę po Piekle, czyli przegląd najświeższych wiadomości z Nory i nie tylko.

Zaczynamy!

Kręgi piekielne naszej jaskini niezmiennie pozostają łakomym kąskiem dla przeróżnych osobników. W najbliższym czasie można się więc spodziewać nalotu gości z całej Polski. Bardzo nas cieszy popularność Nory. Nie zapominajmy jednak, że wciąż ma ona status secret spot, a więc wszystkich wtajemniczonych uprzejmie uprasza się o zachowanie dyskrecji. Chyba nikt nie chciałby, aby ta kuźnia talentów została nam bestialsko odebrana.

Z ciekawszych wydarzeń minionego tygodnia (oprócz topowego przejścia Kustosza, któremu poświęcona jest ostatnia część Boskiej...):

1) W jaskini pojawił się kolejny alpinista rodem z Jaćwingów - Złotowłosy Cezary, który oprócz 4-ruchowej (no, w porywach 5-cio) drogi rozgrzewkowej poprowadził również Jak zwierzęta M7 (M7+ ?). Jako, że - jak ćwierkają ptaszki z północy - jest to jego życiowy wynik, nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że pizza się należy. A jak nie, to stos!

2) Na pizzę czekamy również od Mistrza Alchemii z Warszawy, który w magiczny, sobie tylko znany sposób, pokonał Homunkulusa, i to w miękkich butach letnich! Mimo, że nie do końca zgodne z najnowszymi trendami mody (tak tak, chodzi o te baletki), jest to jednak drugie powtórzenie drogi. Nienaganny styl, kilka czwórek, klinowania nóg nad głową - walka była! Gratulacje!

3) Wciąż trwa zmasowany atak na Homunkulusa przypuszczany przez Michałów dwóch. Na ten temat można by napisać obszerną elegię, ale postaramy się przybliżyć go Wam w telegraficznym skrócie - posiłkując się wierszem Juliana Tuwima:


Tańcowały dwa Michały,
Jeden duży, drugi mały.
Jak ten duży zaczął krążyć,
To ten mały nie mógł zdążyć.

Jak ten mały nie mógł zdążyć,
To ten duży przestał krążyć.
A jak duży przestał krążyć,
To ten mały mógł już zdążyć.

A jak mały mógł już zdążyć,
Duży znowu zaczął krążyć.
A jak duży zaczął krążyć,
Mały znowu nie mógł zdążyć.

Mały Michał ledwo dychał,
Duży Michał go popychał,
Aż na ziemię popadały
Tańcujące dwa Michały.


A tak po naszemu: Michał większy, znacznie bliższy wpięcia się do łańcucha niż kolega, z godnym podziwu uporem kontynuuje epicką walkę. Miejmy nadzieję, że koniec końców padnie - oczywiście droga, nie Michał. Być może kluczem do rozwiązania problemu okażą się nowe buty, których nasz niestrudzony wojownik spodziewa się lada chwila. Tymczasem Michał mniejszy, znany w niektórych kręgach pod tajemniczym pseudonimem Basałyk (o genezę należy pytać autora ksywki - wszechwiedzącego Doktora z Kielc), pozostaje nieco w tyle, mimo, że buty już ma.

Trzymamy kciuki, by Michały tańcowały i nie padały!



Michałów dwóch, fot. Marcin Nowogródzki


4) Potwierdzone źródła donoszą, iż Mistrz ze Wschodu wywiązał się z obowiązku i pizzę w końcu postawił. Świadkami i uczestnikami uczty byli (w kolejności pojawienia się w umówionym miejscu): Ruda (jedyne punktualne ogniwo tego łańcucha!), mgr inż. Ptyś (zjadł najwięcej kawałków) ze swą Jagną, Mistrz ze Wschodu i jego Muza, jasnowłosa Kapitan Wróbel (nie mylić z Kapitanem Jackiem Sparrow z Karaibów - jest o wiele ładniejsza!) oraz Rychły Kustosz (czyli najsłabsze ogniwo). Pizza została pożarta i zapita słuszną ilością złocistego trunku. Czekamy na kolejną celebrację - zgodnie z tradycją.

5) Oprócz standardowych wizyt w Norze Ruda, Kustosz i nasz etatowy Alchemik pokusili się o odwiedziny w innej tajemnej czeluści. Zimno tam, ciemno, a cyfra harda. Wystarczy dwa razy przejść się po miejscowej drodze "na rozgrzewkę", a zakwasy gotowe. Tak też skończyła Ruda, a panowie towarzysze dołożyli do tego jeszcze sprężającą M9+ w dachu - z różnym skutkiem. Jednakowoż ten ostatni, pilnie strzeżony krąg piekielny niezmiernie przypadł nam do gustu, podobnie jak gospodarze tego uroczego zakątka (a zwłaszcza ich wyrafinowane poczucie humoru). Z całą pewnością tam wrócimy!

***

W tym odcinku to wszystko, jednak pozostańcie z nami, gdyż już niebawem ekskluzywny wywiad (oczywiście na wyłączność!) z najpopularniejszą obecnie gwiazdą Nory - samym Kustoszem. Jako pierwsi opublikujemy niepublikowane dotąd zdjęcia ściany oraz pikantne szczegóły przejścia.

Postrafiamy Was ciule!

środa, 23 listopada 2011

BREAKING NEWS!!

Dziś będzie krótko, ale treściwie.

Kustosz Obsranej Jaskini, znany również pod pseudonimem Rychły, zwycięsko zakończył pojedynek z projektem, który ostatnimi czasy dał mu niezły wycisk. Droga wiodąca 20-metrowym dachem padła dziś szybko - wystarczyła porządna rozgrzewka (nieoficjalne źródła donoszą, że tym razem nie była to standardowa rozgrzewka z wiadrami pełnymi ziemi, zwana pieszczotliwie "spacerem farmera", ale wciąż czekamy na potwierdzenie tej informacji z PAP). Towarzyszem niedoli na drugim końcu liny podczas tego historycznego momentu był nasz nieoceniony Mistrz ze Wschodu, który powoli zaczyna patentować kolejny hit jaskini - drogę Rawhide. Nasi informatorzy donoszą, że pozycje, jakie przyjmuje Mistrz podczas wspinania po tej drodze mogłyby z całą pewnością znaleźć się w najnowszym wydaniu Kamasutry...

Spieszę również donieść, że nowa droga Kustosza - jako, że napsuła mu nieco krwi - otrzymała dumną nazwę Król Bólu. O wycenę spytamy samego autora jak tylko ochłonie po tym milowym kroku. I jak postawi pizzę!

Stay tuned!



poniedziałek, 14 listopada 2011

Starcie tytanów - runda druga

Ciemna i straszna Nora cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Tłumy śmiałków walą drzwiami, oknami i innymi otworami. I choć ziąb tam okropny, owi śmiałkowie porzucają ostatnie promienie listopadowego słońca, by wolny czas spędzać w odmętach jaskini - od świtu do zmierzchu...

Ale do rzeczy!

Tajemniczy Mistrz ze Wschodu, znany nam z poprzedniej opowieści, nie ustaje w pogoni za hardą cyfrą! Po sukcesie na Homunkulusie przyszła pora na Orient Express. Mistrz i tym razem potwierdził trudności 10. Droga padła dość szybko, ale nie ma się co specjalnie dziwić - oprócz tego, że nasz Mistrz ma bułę wielkości wyrośniętego arbuza, dodatkowo napędzały go feromony wysyłane przez dzielną asekurantkę, czyli najnowszy nabytek płci pięknej w jaskini. A jest nim - uwaga, uwaga - kolejna Muza Tycjana, tym razem jednak rodem z Tarnowa. A ponieważ powszechnie wiadomo, że kobiety z Tarnowa silne są niczym tury, a chwyt mają jak imadło - panowie, strzeżcie się! Muza ochoczo wzięła się do zaliczania miejscowych klasyków i tylko czekać, aż dołączy do szacownego grona mutantów...


Tajemniczy Mistrz ze Wchodu i jego narzędzie tortur, fot. Ruda


Do mutantów nie dołączyła póki co Ruda, która nie nauczyła się jeszcze kontrolować ewidentnie drzemiących w niej pokładów siły (patrz: destrukcja mopa). Wredny i krótki Titelitury okazał się być zbyt parametryczny/zbyt siłowy/oba jednocześnie. Ale alpiniści z Suwałk, potomkowie Jaćwingów* od najmłodszych lat szkoleni w ciężkich warunkach atmosferycznych i życiowych, nie poddają się tak łatwo! Bądźcie czujni!

Kustosz vel Rychły jest coraz bliższy zapisania w swym kapowniczku kolejnego "first ascent". Pojedynek trwa, ze zmienną wprawdzie przewagą, ale wszyscy jesteśmy dobrej myśli. W końcu nie po to się chłop tyle namęczył, gruzu pozbijał, śmieci nawywoził i w przysłowiowym gównie ubabrał, żeby teraz polec. Najstarsze kroniki donoszą, że i on ma w sobie domieszkę krwi Jaćwingów z dziada pradziada, a to nobilituje!


Proces tworzenia, fot. Mateusz Haładaj


PS. Mistrz wisi potężną pizzę! Czekamy, bo inaczej będzie kara. A chętni do jej wymierzenia w wymyślny sposób już ustawiają się w kolejce!

PS2. Doszły nas słuchy, że niektórzy śmiałkowie ostrzą zęby (swoje i raków) na zarezerwowane jaskiniowe projekty. Z całego serca apeluję - zaniechajcie! Zachowanie takie prawdziwego wspinacza wszak niegodne!

PS3. Korzystając z okazji chcielibyśmy złożyć serdeczne życzenia z okazji 2. urodzin najlepszego sklepu górskiego w tej części galaktyki, czyli Alpamayo. Sto lat ciężkich prac, chłopcy!


* Jaćwingowie - lud hardy, skory do bitki, zamieszkujący niegdyś tereny obecnej Suwalszczyzny. Jeszcze o nich usłyszycie!

piątek, 11 listopada 2011

Co słychać w Norze?

Wieści świeże niczym ciepłe bułeczki!

Chronologicznie rzecz biorąc to:

1. Jak Zwierzęta doczekało się kilku powtórzeń. Na listę zwierząt wpisują się kolejno Rychły (aka Kustosz Obsranej* Dziury), Michałów Dwóch, Ruda, Tajemniczy Mistrz Ze Wschodu i Mistrz Alchemii z Warszawy. Konfiguracja chwytów zmienia się z minuty na minutę, a trudności zależą od miejsca, z którego wykonuje się wpinkę do zjazdowca, więc ciężko ów problem wycenić. Stanęło na okolicach M7 (+?). Warto zaznaczyć, że droga jest świetna i została dość zgodnie ochrzczona miejscowym klasykiem.

fot. Marcin Nowogródzki

2. Titelitury również pokonany. Krótką i wredną sekwencję pokonał nasz Tajemniczy Mistrz ze Wschodu, Kustosz Obsranej Dziury, Mniejszy z Michałów i Alchemik z Warszawy. Na czym wic polega? Droga jest krótka, mocno przewieszona, a o trudności decydują dwa dość masywne ruchy i dlatego niscy i/lub słabi mogą mieć poważne problemy. Mocne M7 lub słabe M8?

Niestety mamy również przykre informacje! Mniejszy z Michałów okazał się wyrodny i marnotrawny... Pokonawszy życiówkę nie postawił tradycyjnej pizzy i tym samym zasłużył na karę, o której nie mogę publicznie wspominać.

3. Większy z Michałów donosi, iż pojedynek ze Skywalkerem M8/9 (w norze zakrzówkowej) wygrał na punkty i co warto zaznaczyć - nie stracił przy tym ręki! Walka wagi piórkowej była zakontraktowana na 12 rund.

PS. Ten Michał również pizzy nie postawił więc kara, o której nie mogę publicznie wspominać jest już bliska.

fot. Marcin Nowogródzki

4. Z pojedynku wagi półśredniej Homunkulus - Mistrz ze Wschodu, zwycięsko wychodzi ten drugi. Warto przypomnieć, że w trakcie pojedynku Mistrz leżał na deskach kilka razy, ale ostatecznie wygrał przez knockout w 9 rundzie.

Homunkulus to propozycja, która testuje siłę brzucha i poprawne używanie nóg i mózgu. Jest to również początek do linea di eleganza, czyli 23-wpinkowej direttissimy Obsranej* Nory. W tym miejscu pragniemy zapowiedzieć nadchodzące wielkimi krokami starcie wagi półciężkiej.

PS. Mistrz zdaje się potwierdzać propozycję 10tki dla Homunkulusa.

PS2. Mistrz zdaje się zapominać o pewnej tradycji, która każe postawić pizzę po pokonaniu życiówki. Kara czyha....


fot. Marcin Nowogródzki

5. Wciąż trwa zakontraktowany na 12 rund pojedynek wagi superśredniej. Kustosz mierzy się z projektem, który startuje Titeliturym i łączy się z Rawhidem, co daje okrągłe 20 metrów wspinania w dachu. Po 6tej rundzie widać coraz większą przewagę Kustosza.

6. Ruda pompuje biceps i zamierza wkrótce sięgnąć po pas mistrzowski. Czekamy zniecierpliwieni!

HOT NEWS!: biceps Rudej chyba ma się dobrze. W trakcie wyciskania tradycyjnego mopa do zmywania podłóg, Rudej udało się go połamać. Mało tego - połamała również wiaderko! Congrat, mon amour!

fot. Marcin Nowogródzki



* - tak, to prawda! Wszystkie kpiny w stylu "jeszcze tylko gówna tu brakuje!" zostały drastycznie ucięte po znalezieniu jednego.

środa, 26 października 2011

Sezon na grypę rozpoczęty

Sezon na grypę rozpoczęty w wielkim stylu! W związku z tym zapytaliśmy kilku celebrytów (niewątpliwej jakości) o ich domowe sposoby na walkę z grypą.

Nasze koneksje sięgają gwiazd i nikt nie śmie nam odmówić, więc pierwsi celebryci, których zapytaliśmy o ich domowe remedium na grypę to Darth Vader i sam Imperator Palpatine!



Redakcja: Drodzy przyjaciele! Jesteśmy zaszczyceni Waszym przybyciem na Bronowice. Widzę, że bardzo dobrze sobie radzicie z wszechobecną grypą! Czemu zawdzięczacie ten touch wiecznej młodości?
Vader: Do not underestimate the power of the Dark Side!
Redakcja: Eeee, przepraszam najmocniej. To poważne pytanie...
Palpatine: Proszę wybaczyć Vaderowi. Źle wspomina grypę.
Redakcja: Nieprzyjemne komplikacje?
Palpatine: Tak, naturalnie. W młodości złapał grypę i bardzo źle ją przeszedł. Widzisz, Vader zawsze był trochę chaotyczny i nieokrzesany. [znacznie ciszej] Zresztą czego można się spodziewać po wieśniaku z Tatooine?
Redakcja: Oczywiście! Czy można spytać co się stało?
Vader: You are unwise to ask....
Palpatine: Och, Vader, nie bądź niegrzeczny! To nic zdrożnego zapytać. Po prostu Vader źle wyleczył grypę i dostał zakażenia. Było kilka książkowych powikłań. Wiesz, ostre zapalenie zatok i powiązana z tym niedrożność nosa, zapalenie oskrzeli i inne. Najgorsze, że dostał zapalenia ucha, które doprowadziło go niemalże do głuchoty! W pewnym momencie zrobił się tak zasmarkany i odrażający, że jego widok był zupełnie nie do zniesienia. No mówię Ci, dramat! Postanowiliśmy coś z tym zrobić i opracowaliśmy specjalny hełmofon na tę odrażającą gębę.
Redakcja: Och, to naprawdę okropne!
Palpatine: Tak, a to był dopiero początek! Z powodu syfilisu zupełnie wyłysiał, pogorszył mu się wzrok i jeszcze ta głuchota. Niedrożności nosa nie udało się opanować, a z powodu przewlekłego zapalenia oskrzeli zaczął rzęzić jak pijany Wookie!
Vader: I sense something, a presence I've not felt since....
Redakcja: Co się później stało?
Palpatine: Och, nic takiego. Stłamsiliśmy tych wrednych Jedi, przyszły lata 60', wiesz, postęp technologiczny i te sprawy. Najważniejsza jednak była moda disco i wynalezienie Lycry. Do hełmofonu dodaliśmy kilka nowinek technologicznych i stwierdziliśmy, że w dobrym guście będzie go lepiej ubrać. Wiesz, nadać mu taki orientalny i mroczny feeling...
Redakcja: Mieliście jakieś konsultacje z projektantami mody?
Palpatine: Tak, kilku się zgłosiło. Niestety wśród nich był jeden podstawiony przez Rebeliantów. Nie zauważyliśmy tego w porę, a to on namówił nas na lateks.
Redakcja: To straszne!
Palpatine: Tak! Wydaliśmy większość budżetu na tę kreację, więc nie było odwrotu - musiał w niej chodzić. Nie byliśmy zadowoleni - połączenie lateksu, Lycry i plastiku było mało przerażające. W międzyczasie zaczęliśmy budowę Orbitalnej Stacji Bojowej i nie mieliśmy środków finansowych na żadne modyfikacje. Wiesz, Imperium Galaktyczne pożera niesamowite ilości pieniędzy!
Redakcja: To oczywiste. Zważywszy jednak na stan Pana Vadera...
Vader: Aaaagh! I sense it! You're rebel scum! Now You will join us or die!
Redakcja: Przepraszam, ale podpisany kontrakt z Hugo Bossem nie pozwala mi na pokazywanie się w Lycrze, a już tym bardziej w lateksie...
Vader: Then die! AAAAAAAAARGHHHH!
Palpatine: Nieeeeeeeeeeeeee!
Redakcja: AAAAA! Zginąłem od miecza człowieka w lateksieeeeeeeeeee.........

sobota, 8 października 2011

Unleash the FURY!

Dziś będzie bardzo poważnie. Serio! Zaczynamy.

Ostatnie 3 tygodnie były bardzo ciężkie. Nie ze względu na nadmiar wspinania, czy trenowania, ale na jego zasadniczy brak. Tak właśnie - 3 tygodnie odpoczynku od wspinania dobiegły końca i czas zacząć się robić zwierzęciem.

Co właściwie się robi w trakcie trzech tygodni odpoczynku? Pije się piwo, wychodzi się na piwo z kolegami, dużo się myśli (przy piwie) i krystalizuje plan (przy piwie) na następne miesiące (implicite: przy piwie). Czasami się biega, żeby rozrośnięty do granic niemożliwości bęben nie przeszkadzał w trakcie sikania. I biegania. Po bieganiu pije się piwo, żeby wyrównać bilans energetyczny i tym samym wkracza się na Drogę Wojownika, Ścieżkę Doskonałości i Pętlę Nieskończoności. Biegasz, by pić i pijesz, by biegać jeszcze dalej!

Zbliża się kolejna zima i czas najwyższy popracować nad formą zwierzęcia, które jest jeszcze ukryte głęboko we wnętrzu. Czeka cierpliwie, by w odpowiednim momencie wyjść na światło dzienne, wystawić pazury i krzyknąć "jestem, kurwa, ZWIERZĘCIEEEEM", wpinając ostatnią wpinkę na jakiejś trudnej drodze.

Więc jaki jest plan?

Plan jest bardzo prosty! 12 tygodni ładowania ma nas przygotować do wystawienia pazurów i zrobienia kilku dróg. Jakich? Almendudlera, Vertical Limit i czegokolwiek (!!!) w Norze.



Drogi przyjacielu! Pragnę Ci przedstawić Almendudlera.

Autorzy: Markus Stofer, Robert Jasper i Bernd Rathmayr, czyli absolutna ekstraklasa wspinactwa zimowego.
Długość: 355 metrów (9 wyciągów)
Trudność: M9/10 WI6 (zależnie od warunków - WI7)

Na czym wic polega i dlaczego akurat ta droga? Jak pierwszy raz zobaczyłem tą drogę, to pomyślałem, że trzeba być szaleńcem, żeby dobrowolnie wejść na ten górny sopel. Rok później uznałem, że trzeba być silnym i mieć "smykałkę", a dwa lata później postanowiłem, że muszę spróbować. W zeszłym sezonie uznałem, że jestem już na tyle popieprzony i silny, że czas już zmierzyć się z legendą. W tym sezonie zamierzam z legendą stanąć w szranki i zawalczyć.

Droga jest długa, trudna i potencjalnie śmiertelna, ze względu na beznadziejnie chudy sopel na szóstym wyciągu. Ekstra!


Vertical Limits, czyli czterdziestometrowy trawers na Ueschinen.
Autor: Robert Jasper
Długość: 40 metrów
Trudność: M12

Tej nie muszę przedstawiać. Pierwsza M12 w Europie i druga na świecie. Czterdzieści metrów wspinania w przewieszeniu 60 stopni!

A w Norze? Tutaj mam 10 obitych projektów, a z nich tylko 2 rokują na w miarę szybkie prowadzenie (M8 i M8/9?). Reszta jest, oględnie mówiąc, bardzo trudna :) Najprostszy z nich to górna granica M11, a najtrudniejszy...hmmm.....eeeeeee.... M-bardzo-kurwa-dużo.

Sponsorem tej edycji Bloga jest zaprzyjaźniony sklep z Koksem, który zaopatruje nas w aminokwasy, witaminy dla koni i katolicką dawkę kreatyny.

Niech Moc będzie w bajcepsie.

PS. Czujesz ból w przedramionach? To znaczy, że idzie zima :)


wtorek, 27 września 2011

PPPP, czyli Pierdolony Przewodnik Prowadzenia Pojazdów

Ten post dedykowany jest wszystkim instruktorom prawa jazdy, którzy jeżdżąc z kursantami w kółko po Bronowicach, przyczyniają się do permanentnego zakorkowania całej dzielnicy.

Najmilsi!
Jeśli macie jakiekolwiek pytania, które dotyczą sfery Prowadzenia Pojazdów to My, Wielcy Mistrzowie, chętnie się z Wami podzielimy wiedzą. Niniejszym przedstawiamy elementarz.

1. Wbrew temu, co możecie sądzić obserwując polskie drogi, w Polsce obowiązuje ruch prawostronny. Co to oznacza? Dokładnie tyle, że winniśmy poruszać się prawym pasem ruchu, a jeśli najdzie nas wewnętrzna potrzeba wyprzedzenia pojazdu przed nami, to dopiero wtedy zjeżdżamy na lewy pas.

Jeśli permanentnie jeździmy lewym pasem nie wyprzedzając nikogo (Widmowy Orszak Armii Zbawienia również się do "nikogo" zalicza), to świadczy to o naszym (wątpliwej jakości) urodzeniu i możemy się narazić na określenie per "skurwysyn". Dopuszczalna jest również "głupia cipa".
Jeśli ktoś zwraca się do nas tymi określeniami, a my znajdujemy się na lewym pasie, to oznacza to ni mniej, nie więcej, że powinniśmy zjechać na pas prawy.

2. Wbrew obiegowej opinii, światła kierunkowe, tzw. kierunkowskazy, nie są zbędne i należy ich używać, jeśli przekraczamy oś jezdni i/lub zamierzamy skręcać. Nieużywanie kierunkowskazów przy takich manewrach świadczy o plugawym chamstwie, sadomasonerii, członkostwie w PiS i/lub uwiądzie starczym.

3. Poruszanie się ze zbyt małą prędkością lub tzw. spowalnianie ruchu drogowego, również uznawane jest za faux pas i może świadczyć o poważnej chorobie Miękkiego Krocza Kowalewskiego.

4. Wyjeżdżanie, podjeżdżanie i wymuszanie pierwszeństwa jest aktem totalnego skurwysyństwa i powoduje nałożenie klątwy "Wiekuistej Sraki" do 3 pokoleń wstecz i wprzód.

Ciąg dalszy nastąpi.



sobota, 24 września 2011

Jesienne porządki

Wiemy, drodzy Czytelnicy, że z niecierpliwością oczekujecie kolejnego posta. W natłoku wywiadów, sesji zdjęciowych, planowania kolejnych fascynujących zajęć, których moglibyście nam pozazdrościć, znajdujemy jednak czas, aby napisać i TU. Pozwólcie, że opowiemy Wam, jak wyglądał dzisiejszy dzień. Dzień z NASZEGO życia.

Z racji pięknej jesiennej aury i słońca za oknem postanowiliśmy rodzinnie spędzić czas na łonie natury. Niech Cię jednak, drogi Czytelniku, nie zmyli słowo łono, bo w naszym wydaniu nie ma ono wiele wspólnego z zieloną trawką i piknikiem. Nasze łono jest dość specyficzne - jest tam zimno, ciemno i brudno, choć i tak czyściej niż było kiedyś. Otóż dziś dobrych kilka godzin spędziliśmy na zbieraniu śmieci w JASKINI. TEJ JASKINI, której imienia nie wolno wymawiać nadaremno. Tak więc, jak prawdziwi samarytanie, sprzątaliśmy po bliźnich pieluchy, druty, szkło z porozbijanych butelek... Dam sobie rękę uciąć, że te butelczyny to efekt wieloletnich zabaw miejscowej żulerni, która jak nic znajduje niezwykłą radochę w rozwalaniu pustego szkła o skałę. I jeszcze w kradzieży ekspresów - ale tylko tych, do których mogą sięgnąć z drabiny malarskiej. Cóż za brak fantazji! Mogliby dla odmiany z rozpędu walnąć się w tę skałę łbem, może jakimś cudem odzyskaliby resztki rozumu i poczucia estetyki. Z ciekawszych znalezisk dzisiejszego dnia możemy wymienić również żuchwę konia (!!!!) oraz różne inne elementy układu kostnego jakiegoś ssaka (czy także konia - jest sprawą dyskusyjną; ja na szczęście tych cudów nie widziałam, a Rychły z biologii orłem nigdy nie był, więc rozróżnić nie umiał).

Ale do rzeczy - efektem naszej pracy, oprócz ran ciętych, kłutych, szarpanych i bólu pleców, jest kolejna pokaźna gromadka 150-litrowych worów pełnych śmieci. Ich łączna liczba, od początku przygody z JASKINIĄ, właśnie dziś dobiła ponad setki! Z tej okazji niestety nie odtańczyliśmy tańca zwycięstwa, bo plecy i te sprawy. A poza tym nie ma się z czego cieszyć - tam jest jeszcze drugie tyle tego badziewia, a do tego kupa gruzu, bo Rychły jak obija drogi, to lubi sobie pozrzucać trochę kamieni tu i ówdzie.

Kończąc ten wywód, chciałabym podziękować mojemu sponsorowi na dzisiejszy wieczór - browarowi "Ciechan Miodowe", dzięki któremu mam wenę. A Rychły ogląda Robin Hooda z tym lalusiem Russellem Crowe. I pewnie zaraz coś dopisze, bo pozazdrości mi elokwencji!



JASKINIA, fot. Mateusz Haładaj


PS. Gdyby ktoś przypadkiem chciał nas nominować do Jedynki w kategorii wybitna eksploracja (ewentualnie wykopaliska?) - proszę się nie krępować. Będziemy zaszczyceni!

środa, 21 września 2011

Miliony wielbicieli!

Popularność bloga przekroczyła nasze najśmielsze oczekiwania! Miliony odwiedzin, setki tysięcy maili z prośbami o kolejne posty, gigantyczna kolejka, która ustawiła się po nasze autografy w Centrum Wszechświata. Roznegliżowane i piszczące fanki (i fani!), którzy chcą nas bliżej poznać! Kim bylibyśmy, gdybyśmy nie sprostali oczekiwaniom naszych wiernych fanów?

Naturalną i niepodlegającą dyskusji rzeczą jest, że najlepszy blog w tej części galaktyki musiał zostać stworzony przez wybitnych, nieprzeciętnie inteligentnych, a do tego niezwykle skromnych osobników...

Panie i panowie, zaspokajamy Waszą ciekawość. Oto my, TWÓRCY:

Ruda - Alpinista z Suwałk, założyciel [jeszcze nieistniejącego] Klubu Wysokogórskiego Suwałki. Kobieta o stu twarzach, kiedyś ruda, ale w wyniku przedawkowania monohydratu kreatyny wypaliło jej włosy. Właścicielka bicepsa o imponującym obwodzie 165cm!


Niech Was nie zwiedzie jej atrakcyjna aparycja i zwierzęcy sex-appeal. Sam Garri Kasparow uczył się u niej grać w szachy, a Ron Howard, onieśmielony jej błyskotliwością, nakręcił oskarowy film "Piękny umysł".


Rychły - autochton Bronowic, człowiek enigma. Potrafi spać z jednym okiem otwartym, czym wśród lokalnej społeczności zaskarbił sobie przydomek Cyklop. Widzi w ciemnościach niczym Wiedźmin, którego uważa za swego przewodnika duchowego i autorytet moralny.



W przeszłości próbował przejść Próbę Traw, ale pomieszał składniki i w rezultacie spalił trawę porastającą pół rodzimej wsi. Narcyz, gaduła, krakowski centuś. Od lat próbuje zostać alpinistą, jego marzeniem jest uklasycznienie Wariantu przez Pastwisko na północnej ścianie Gubałówki.

poniedziałek, 19 września 2011

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...

[tu orkiestra i fanfary] narodził się pomysł na stworzenie najwspanialszego bloga w tej części galaktyki. Wymyślił go akurat zapoznany przeze mnie jegomość, który po 10 minutach wspólnej wymiany uwag na temat rzeczywistości oznajmił, że koniecznie muszę założyć bloga i swoimi przemyśleniami dzielić się z publiką. Oznajmił dodatkowo, że on zamierza tworzyć ową publikę.

Zapoznany jegomościu, uwaga!

Niniejszym ogłaszam Wielkie Powstanie Najwspanialszego Bloga W Tej Części Galaktyki!


Będziemy jak Bruce Lee atakować znienacka!

Będziemy w sile argumentu jak Pamela Anderson!

Będziemy mroczni jak Darth Vader!

Słowem - Sam Miód!


Bądź czujny....