czwartek, 27 grudnia 2012

Karkonoskie ostrza - wyniki testu

A tym razem całkiem poważnie! Dzięki uprzejmości chłopaków z Karkonoszy dostałem ostrza ichniejszej manufaktury do testowania. Te, o których mowa dostępne są pod tym linkiem:


Wyglądają tak:



Rozstaw otworów pasuje do Nomiców i Ergo, w ostrzu standardowo dwa otwory do dołożenia obciążników w czasie wspinania w lodzie. Jest dedykowane do drytoolingu więc obciążniki i otwory do nich są, moim zdaniem, zupełnie zbędne.

Ostrze wykonane jest z hartowanej 4mm stali, czyli jest o 1mm grubsze od oryginalnego (oryginał ma przy głowicy 4mm, ale przy czubku jest 3mm). Efekt jest taki, że jest trochę cięższe, ale znacznie bardziej wytrzymałe i żywotne. W terenie skalno-trawiastym jest to zasadnicza zaleta, ale przy sportowym wspinaniu w dużym przewieszeniu wymaga od zawodnika większego przypaku i w tym wypadku ciężar jest na minus.
Ostrze do wspinania w czystym lodzie nadaje się raczej słabo. Ze względu na grubość i wielkość pierwszego zęba dość mocno kruszy lód.

Chłopaki trochę zmienili profil pierwszego zęba i "pióropusz" przy głowicy. W ostrzach "karkonoskich" przedni ząb jest większy niż w oryginałach i lekko zaokrąglony od spodu (podobnie jak w ostrzach Grivela). W efekcie mamy znacznie więcej materiału i przy częstym ostrzeniu powinno nam takie ostrze wystarczyć na znacznie dłużej. Kto dużo używał oryginalnych ostrzy Precla ten wie, że żeby je dobrze naostrzyć to trzeba było pilnikiem zebrać dość dużo materiału z boków i ze spodu. Lubię się wspinać w dobrze naostrzonym sprzęcie, więc komplet ostrzy przy normalnym sezonie drytoolowym wystarczał mi dokładnie na rok. Z obserwacji sądzę, że te wytrzymają znacznie dłużej. In plus.
Po dwóch tygodniach wspinania odnoszę wrażenie, że "karkonoskie" ostrze jest twardsze - praktycznie nie znać na nim śladów użytkowania. Kolejny plus.
Zmieniony "pióropusz" powoduje, że ostrze mocniej rozpiera się w odwróconych steinpullerach (podchwytach), ale jest bardziej wrażliwe na obciążenia na boki. 

Takie ostrze doskonale sprawdzi się w warunkach tatrzańskich, w terenie skalnym, w drytoolingu w pionach i lekkich przewieszeniach, oraz jako ostrze "treningowe".
Do wspinania w lodzie i trudnym drytoolingu należałoby je odchudzić (chłopaki deklarują, że od stycznia mają mieć takie w ofercie). Za cenę 50zł za sztukę nic tylko brać i się wspinać. Poważnie!

A ja czekam na odchudzoną wersję. Nora też czeka!

Nora Siempre
Rychły


Ostrza w czasie testów na Tomahawk M10+ (?) w Sulwald fot. Ruda

środa, 26 grudnia 2012

Życzenia

Żeby nie było, żeśmy chamy, to pragniemy złożyć Wam życzenia świąteczno-noworoczne! Ogółowi życzymy wszystkiego dobrego i generalnie, żeby się wiodło, a jednostkowym delikwentom, co następuje:

- Jaspers - żebyś wrócił na drogę Zbawienia i zaprzestał małpiego gaju.

- Mike "The King" - żeby koło domu wystąpił nowy górotwór i w Obłazowej zrobił się 50-metrowy dach. I nowej dostawy Metanabolu w sklepiku Schliererfuhrera.

- Biskup Kotlet - jak powszechnie wiadomo - persona sławna i urodziwa, chadza z miejscowym proboszczem po kolędzie. Więc życzenia są takie, coby za zimno nie było i dupy nie mroziło.

- die Blume - żebyś przywrócił Rychłego do znajomych na fejsie.

- Doktor - więcej przewieszeń pod Kielcami!

- Sylwek - życzymy nowych psychotropów. Jak sprawdzisz, to daj znać i kopsnij kilka tabsów.

- Basałyk - jak zwykle - sponsora na SlimFast.

- Adam Schliererfuhrer - ten jegomość trudni się sprzedażą nielegalnych anabolików miejscowej ludności cywilnej i drechom. Jemu życzymy klęski urodzaju, a miejscowej ludności wysokich dopłat do pochówku.

- Karnaś - widząc Twoją posturę życzymy tylko i wyłącznie jednego - więcej mięcha, stary!

- redakcja Climb.pl - żeby Wam się wiodło i żebyście w połowie wyglądali tak dobrze, jak buła Butchera.

- mateczka PeZetA - żeby wreszcie zajęła się czymś w miarę pożytecznym, stworzyła planowaną Komisję ds. Drytoolingu i Wspinaczki Lodowej, która zajmowała się będzie zdobywaniem i dysponowaniem funduszami na biustonosze. Tak! Na przerośnięte cyce drytoolowców.

- harcerzyki mateczki pezety - żebyście wreszcie poszli za przykładem Basałyka, odpruli te pedalskie naszywki i zaczęli się wspinać.

Sobie życzymy więcej kasy, sławy i koksu.

Gloria in excelsis!


środa, 12 grudnia 2012

Manna z nieba

Siostry i Bracia!

Dziś Rychły pierwszy raz w historii poprowadził Indoktrynację w Norze! Był z nim Basałyk, rzesza wyuzdanych niewiast serwujących kanapki i zdzierających z siebie odzienie w nieopanowanej euforii; było też paru giermków, którzy nalewali herbatkę i podawali ławy. A on wszedł, on tam był! Ostatecznym ruchem ostrza swego oręża dosięgnął Absolutu i doznał oświecenia! Jestem tak wzruszona, że normalnie nie wiem, co ze sobą zrobić. Chyba też zedrę z siebie odzienie i oddam się rytualnemu tańcowi przy świetle księżyca.

Jeśli jednak liczycie na to, że podam wycenę drogi, muszę Was zmartwić. W wyniku długich i gorących debat Jedyna Słuszna Komisja ds. Weryfikacji Wycen i Zajebistej Stylówy podjęła uchwałę, iż jedyną słuszną skalą jest skala Nory, która klasyfikuje drogi w następujący sposób: turystyczna, łatwa, średnia, trudna i w chuj trudna. Ewentualnym dodatkiem do skali jest pozycja: przejebana, ale na drogę o tej wycenie w Norze wciąż jeszcze czekamy (być może będzie to najdłuższa propozycja jaskini, do tej pory niepoprowadzona). Indoktrynacja zalicza się do dróg trudnych.

To spektakularne wydarzenie jest zwieńczeniem tygodni prac nad formą i treścią, czyli smarowania bicka, depilacji okolic bikini (po naszemu jaj), wciągania nosem koksu różnej maści oraz dogłębnej anal-izy. Proces treningowy zaowocował poprowadzeniem przez Rychłego dwóch nowych dróg w Norze: Bestialstwa (średnia) oraz Hardej Piątki Extension (łatwa) - oczywiście obu w jedynym słusznym stylu "bez czwórek i dziewiątek", zgodnie z najnowszym trendem wyznawców Zakonu Czystego Stylu i Wielkiego Przyrodzenia. Tak mi dopomóż Biskupie Kotlecie! Amen.

W międzyczasie rozpoczęła się również długo oczekiwana hegemonia Basałyka, który na inaugurację sezonu poprowadził bez użycia czwórek i dziewiątek Skywalkera oraz Czerwonego Smoka w Jaskini Jasnej nad Wisłą. Ponieważ jednak zadawanie z brzucha to wciąż dziedzina, w której Basałyk się doskonali, nie obyło się bez kilku telegrafów. Media okołowspinaczkowe donoszą jednak, że był to efekt zamierzony i Basałyk w ten sposób alfabetem Morsa pozdrawiał wszystkie mężatki i ciężarne, które nosi Matka Ziemia. Również w Norze pokazał Basałyk, że jego czas nadszedł! W czystym stylu i bez nadmiernej trzęsawicy poprowadził drogę Rawhide, która w zeszłym sezonie napsuła mu dużo krwi. Tak więc drżyjcie mistrzowie pionów i obdartej klaty, gdyż narodził się nowy bohater - wielki Basałyk, wschodząca gwiazda polskiej sceny wspinaczkowej, opiniotwórca i prawodawca!

PS. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że suplementacja Basałyka składa się w głównej mierze z białka własnej produkcji. Więcej smaczków na ten i inne tematy znajdziecie w undergroundowym czasopiśmie młodych onanistów UwaRZam Że Tę.

PS1. Tak na marginesie - Jaskinia Jasna nad Wisłą wzbogaciła się o nową linię - obita została stara droga wędkowa w jej lewej części. Ponieważ pierwotna nazwa nie jest nam znana, postanowiliśmy drogę ochrzcić mianem "Dyskoteki Pana Dżeka" i zadedykować ją Najświętszemu Patronowi Ringów Mateczki Pezety. Droga w skali Nory zalicza się do turystycznych, podobno świetnie nadaje się do robienia interwałów. Jeśli mimo tych zapewnień ktoś ma jakieś wewnętrzne opory przed wstawieniem się, możemy polecić dobrego psychiatrę, tudzież egzorcystę.

PS2. W związku z ostatnim niebezpiecznym trendem chwytania dziab zębami podczas wspinania, wklejamy ku przestrodze poniższy obrazek. Uważajcie na to, co i kiedy bierzecie do buzi!



czwartek, 6 grudnia 2012

Dlaczego drytooling jest potrzebny?

Mistrzowie formy, treści i w sumie wszystkiego znów atakują! Tym razem spróbujemy wytłumaczyć, czemu drytooling jest potrzebny - krótko i treściwie, czyli w formie argumentu i kontrargumentu.

1. Kwestia treningu

Argument: Drytooling jest potrzebny, bo jest doskonałą formą treningu. Żeby zrobić coś trudnego pińcet metrów nad ziemią, trzeba mieć zapas pińć metrów nad ziemią i jest to logika nie do podważenia.

Kontrargument: Nieprawda! Trening na drągu jest wystarczający i spokojnie da się otwierać trudne drogi w Tatrach bez drytoolowego "zapasu".

Komisja "Prawda Jedyna": Niniejszym orzekamy, że kontrargument jest z dupy. Drąga to można sobie spokojnie wsadzić i nie da się otwierać trudnych dróg bez drytoolowego "zapasu". Dlaczego? Bo nie. Jeśli ktoś wskaże choć jedną trudną technicznie drogę w Tatrach - to rację przyznamy.
PS. M8 to nie jest trudność. W normalnych rejonach taka droga nie służy nawet za rozgrzewkę.

2. Kwestia niszczenia skały

Argument: Drytooling niszczy skałę i jest to fakt niepodważalny. Dlatego powinien być uprawiany w niektórych kamieniołomach i tym podobnych rzęchach.

Kontrargument: Każda skała jest dobrem publicznym, kulturowym i jest po prostu Darem od Boga. Drytooling jest zły, drytoolowcy są źli i należy ich wysłać Orient Expressem do samego Piekła! Jedyny rodzaj wspinania, który Bóg akceptuje, to wspinanie w lodzie i na honornych ścianach, gdzie przy słabej asekuracji wszystkie "drytoolowe tricki" można sobie wsadzić!

Komisja "Prawda Jedyna": Kontrargument jest wzięty z głębi dupy! Skoro używanie dziabadeł do czego innego niż wspinanie w lodzie jest aberracją, to również aberracją jest wspinanie zimowe w górach po skale. Skała jest również niszczona, więc i na taką aktywność Bóg patrzy niechętnie. Wiemy, bo rozmawialiśmy z Nim ostatnio. Rzekł do nas:

"Zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam! Argument o słabej asekuracji jest jedynie przykrywką dla słabego bicka!"

3. Wspinanie klasyczne nie niszczy skały

Argument: Wspinanie klasyczne nie niszczy skały i dlatego jest wyższą formą aktywności!

Kontrargument: Bolty, haki w rysach, zrzucanie luźnych kamieni, polerowanie chwytów i stopni, wszechobecne placki magnezji to nie niszczenie skały? Logika podpowiada, że właśnie dlatego należy DT uprawiać tam, gdzie skała została bezpowrotnie zniszczona - tj. kamieniołomy, opalone rzęchy, nieopalone rzęchy itd.

Komisja "Prawda Jedyna": Kontrargument przemawia do nas swoją logiką i orzekamy, że argument jest z dupy wzięty.

PS. Bardzo podobają nam się specjalistyczne wypowiedzi specjalistów, którzy jednocześnie sami przyznają, że w życiu nie mieli dziab w ręce. 


poniedziałek, 12 listopada 2012

Krótki traktat o trickach w drytoolingu i mikście

Wielkimi krokami zbliża się sezon zimowy 2012/2013 i w związku z tym pozwalamy sobie na stworzenie "Reguł Dobrego Drytoolingu", czyli ujednolicenie, zebranie i opisanie tego, co katolickie jest, a co nie.

Tekst jest jak najbardziej poważny!

1. Ostrogi - są dla koni, nie ma o czym dyskutować.

2. Smyczki - są dla psów, nie dla ludzi.

3. Dziaby - są dla dłoni! Nie dla wszystkich jest to oczywiste, więc zakładają za dziaby nadgarstki, łokcie, nogi i kolana (sic!), oraz inne członki. Plus za inwencję, ale ciągle jest to haniebne oszustwo.

4. Podhaczanie dziabki o dziabkę - patrz punkt wyżej. Hańba, wstyd i żal.pl. Idź i doładuj...

5. Opus magnum, delirium tremens, idee fixe i wunderwaffe w jednym, czyli 4-ki i 9-ki. Krótko i treściwie - po co nam te zgrabne figury? Jak nam rozgina brzuch i grzbiet to robimy 4 lub 9, żeby ustabilizować pozycję, wydłużyć zasięg ruchu lub po prostu dać chwilę wytchnienia spracowanemu ciału. Mówiąc oględnie: jak nas rozgina i nie wiemy co się dzieje, to zakładamy nogę za rękę.

A teraz zadam magiczne pytanie:

Co należy zrobić, jak nas rozgina?

Odpowiedź znajdźcie sami [dla nierozgarniętych - jest w tekście powyżej].

My solennie obiecaliśmy proboszczowi, że czwórek i dziewiątek używać nie będziemy!

[HOT UPDATE - 13-11-2012]

Z dniem dzisiejszym nastał kres 4 i 9 w Norze. Wszystkie problematyczne ruchy zostały wykonane z brzucha, nie uciekając się do oszukańczych i niecnych praktyk zakładania nogi za rękę. Niniejszym proponujemy, jednocześnie aprobujemy (jako Norowa Komisja ds. Etyki i Czystości Stylu) i ogłaszamy nową zasadę używania Nory: jak chcesz zakładać 4 i 9 to lepiej idź do Zoo. Może zarobisz parę szylingów...


wtorek, 2 października 2012

Zapewnienia

Post krótki w formie, ale maksymalny w treści. W ciągu roku byliśmy na wielu wojażach, spotkaliśmy wielu ludzi, którzy nas o wielu rzeczach zapewnili. Poniżej publikujemy subiektywną listę zapewnień na sezon 2012/2013!

1. Hegemonia Basałyka

Absolutny i bezkonkurencyjny numer jeden na liście. Jaki jest Basałyk - każdy wie. Dużo mówi, jeszcze więcej się przechwala, ale najwięcej czasu spędza na zapewnianiu otoczenia, że (cytaty):

- pokonanie Rawhide to kwestia następnego wyjazdu [zapewnienie z połowy lutego 2012, a droga ciągle niepokonana]

- czuje kurewską moc i teraz już na pewno zrobi

- spadł przez beznadziejny zbieg okoliczności: otóż powiew świeżej bryzy nad Morzem Japońskim spowodował drastyczne fluktuacje czasoprzestrzeni i wilgotności jednego, konkretnego stopnia na Myszkach i dlatego był zmuszony do odpadnięcia

- suplementacja kreatyną podczas łażenia po Tatrach powoduje u niego lepszą regenerację, a podczas wspinania w przewieszeniach Freneya wyzwala zajebistą moc [szacun za logikę...!]

Czemuż to Basałyk jest Numero Uno? Zapowiedział On początek swojej Hegemoni w Norach i Dziurach Rzeczypospolitej. Na ową Hegemonię składają się zapewnienia:
- że poprowadzi wszystkie drogi, kombinacje i projekty w Norze
- że Kotlet i Rychły będą godni jedynie wieszać Wielkiemu Basałykowi ekspresy
- ewentualnie, że będą Mu mogli grzać stopy i podawać herbatę.

Słów brak, więc ograniczymy się do stwierdzenia: czekamy.

2. Przyjazd Kotleta do Nory

Gdyby nie Basałyk, to zapewnienie wylądowałoby na pierwszym miejscu. Otóż Kotlet - podhalański patriota oraz człowiek, który wykonał każdy przechwyt, jaki Jaroniec ma w swojej ofercie - zapewnia, że tej zimy przyjedzie do Nory. Moment to będzie wielki, niesłychany, ze wszech miar wspaniały i wzruszający.

Ostatnie wydarzenie podobnej wagi miało miejsce, gdy Trzej Królowie przybyli do Betlejem.

3. Piotr Wielki i Filozoficzny Krzysztof kupią rakobuty...

...i tym samym przestaną:

- niszczyć nasze wspólne dobro, czyli Norę, za pomocą wyrobów skorupopodobnych
- uprawiać pedalstwo, czyli drytooling w Miurach.

Jako, że Redakcja jest bytem mądrym i dobrym - postanowiliśmy pomóc i ogłosić zbiórkę pieniędzy na powyższy, szczytny cel. Sam Władimir Putin i patriarcha Cyryl I zapewnili nas o wsparciu!

4. Ruda zrobi 62 centymetry w bicepsie

Tak, to prawda. Ruda po oglądnięciu ostatniej gali Mister Canister of Universe 2012 postanowiła zostać kulturystką i dowalić bicka do 62 centymetrów. Zapytaliśmy Mariusza "Dominatora" Pudzianowskiego i Arnolda "Terminatora" Schwarzeneggera o odpowiednią suplementację, by ten cel osiągnąć.

Mariusz: Zasadniczo polecam wszystko. Kretka, gainery, no-boostery, boostery testosteronu, inhibitory aromatazy, blokery estrogenu i żelazo.... Tak, żelazo jest najważniejsze. Jak nie rośnie, to więcej żelaza!

Arnold: As a former Governor of California and the toughest motherfucking Terminator on Earth I've only got one thing to say: unleash the Winstrol! Wunderbar!

5. Rychły zacznie się leczyć

Tak właśnie. Koniec z koksem, wspinaniem, alkoholem i ambitną literaturą. Niczego nie będzie. Tylko farmakologiczne leczenie chorego umysłu.

A na koniec ODEZWA PAŹDZIERNIKOWA.

Jak powszechnie wiadomo, w XXI wieku liczy się zajebista stylówa, lans i ogólnie dobre mniemanie o sobie.    My mamy wyłączność na wszystkie trzy, z podkreśleniem zajebistej stylówy. Doszły nas słuchy, że pewna banda próbuje nam ją odebrać i naśladuje nasz niepowtarzalny styl. Moi mili! Będziemy tak grzeczni, że paluchem nie wskażemy... Ale napiszemy! O ten haniebny i podły występek oskarżamy Młodzież Wszechpolską Mateczki Pezety, a konkretnie powszechnie znanego Piotra Wielkiego. Niniejszym potępiamy pedalskie zagrywki, wypowiadamy wieczną wojnę i dedykujemy tradycyjną modlitwę Polaka.


Gdy wieczorne zgasną zorze,
zanim głowę do snu złożę,
modlitwę moją zanoszę,
Bogu Ojcu i Synowi.
Dopierdolcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
tylko mu dosrajcie, proszę!
Kto ja jestem?
Polak mały! Mały, zawistny i podły!
Jaki znak mój? Krwawe gały!
Oto wznoszę swoje modły do Boga, Maryi i Syna!
Zniszczcie tego skurwysyna!
Mego rodaka, sąsiada, tego wroga, tego gada!
Żeby mu okradli garaż,
żeby go zdradzała stara,
żeby mu spalili sklep,
żeby dostał cegłą w łeb,
żeby mu się córka z czarnym
i w ogóle, żeby miał marnie!
Żeby miał AIDS-a i raka,
oto modlitwa Polaka!

sobota, 15 września 2012

Nieokiełznana moc

Długo nas tutaj nie było. Wiadomo - wakacje to ciężki czas dla celebrytów! Festiwale w Cannes, Wenecji, Koziej Wólce. Te wszystkie sesje zdjęciowe dla poczytnych tabloidów, czarny PR, fala rozwodów, wielkie powroty i takie takie... Do tego sierpień miesiącem trzeźwości, toteż z radością promowaliśmy tę ideę - oczywiście pijąc. W przerwie między jedną gwiazdorską galą a drugą znaleźliśmy jednak troszkę czasu i na wspinanie - czyli naszą ulubioną aktywność celebrycką. Przy okazji z radością informujemy, że do grona naszych groupies, oprócz Basałyka, dołączyli: Krzysiek zwany Malejem oraz Marta zwana Zytą, którzy to dość często w tym pięknym sezonie towarzyszyli nam we wspinaniu.

Przejdźmy więc do rzeczy! Jako, że jurajska glazura i terakota znudziły się nam i naszym stopom, postanowiliśmy zostać stałymi bywalcami Jarońca, czyli najlepszej skałki w tej części galaktyki. Cóż się tam nie działo! Przede wszystkim wizyty te obfitowały w wiele scenek rodzajowych i towarzyskich, gdyż na Jarońcu spotkać można nie lada osobistości (o ile nie przebywają właśnie na jakichś mrożących krew w żyłach wyprawach). Były więc sesje zdjęciowe do Playboya (tym razem nie nasze), wielkie obrywy dokonane przez Piesia, zwanego również w pewnych awangardowych kręgach Reksiem albo Pieskiem Kubusiem. Była świetlica, poszukiwania pionu absolutnego, a do tego kilka niezłych przejść. Zapraszamy na fotostory! 

A zaczynamy niebanalnie od przemiłego bohatera, jakim jest Piesio. Piesio to niekwestionowana maskotka Jarońca. Prawie tak samo wielki, jak jego pan (pozdrowienia dla Barta), lubi dobrze zjeść - zwłaszcza parówki Basałyka (nie mylić z parówą!). Ma wrodzone ADHD i jest przekochany. Czasem zjada kupy, dlatego apelujemy do wspinających się na Jarońcu homo sapiens - zakopujcie swoje ekskrementy głęboko dla dobra zwierząt!


Piesio węszy za jedzeniem, fot. Ruda

Jaroniec to również kolebka polskiej kultury i nauki. Spotkać tu można pasjonatów literatury pięknej i tej brzydszej. Dla każdego miłośnika słowa pisanego znajdzie się zawsze wolny kącik i chętni do dyskusji towarzysze.


 Jarońcowa świetlica, fot. Ruda
 

Podejmowane dyskusje dotyczą przeróżnych tematów. Ostatnio na topie jest kwestia pionu absolutnego..


 
Kotlet w poszukiwaniu pionu absolutnego, fot. Ruda


Zdradzimy, że choć usilnie szukał, pionu nie znalazł! Eksperci radzą, by poczekał ustawowe 3 dni, wydał oświadczenie, a potem czekał na wyprawę weryfikacyjną. Póki co absolutny pion pozostaje więc idée fixe, a efekty uboczne tej tragedii możecie zobaczyć poniżej..


Ninja, fot. Ruda


Zamiast pionu chłopaki zdecydowali się więc na przewiechy i masowanie bicka, ale najpierw było ustawowe ważenie i mierzenie. Bicka oczywiście!


Kto ma większego..?, fot. Ruda


Mina Rychłego - bezcenna, fot. Ruda

Ale żeby nie było, że tylko tak się bawimy, teraz będzie też trochę o wspinaniu! Tak więc zaczynając od dam: w tym sezonie na Jarońcu Rychły poprowadził kombinację Myszki Voodoo IX+. Cały czas walczy też na honornym Voodoo X- i mamy nadzieję, że delektowanie się tą jakże piękną linią w końcu mu się znudzi i po prostu ją zrobi! :)


Rychły na Voodoo, fot. Ruda

 
Z kolei Basałykowi udało się poprowadzić Kryminalną Rasiję VIII+ oraz Dziewczęcy czar VIII+, a przede wszystkim w ósmej (+/-) próbie filarek, czyli Powiedz stary gdzieś ty był VII+. Sam zainteresowany twierdzi, że spadał tam treningowo :) Obecnie Basałyk wstawia się w Inwazję białych myszek IX-, w każdej próbie zmieniając patenty na lepsze. Liczymy na to, że jak już wszystkie 10 razy pozmienia, to drogę poprowadzi. Idąc tokiem rozumowania Basałyka, jest to "kwestia następnej próby".


 Basałyk i jego czarne, kryminalne podniebienie, fot. Ruda


Również nasz nowy groupie Malej zasmakował w Jarońcu, a jego łupem padły dość szybko filarek oraz Dziewczęcy czar. Taki sam zestaw zapisała na swoim koncie Ruda, mając również chrapkę na Lazy boy VIII+. Niestety dobrą passę przerwała kontuzja pleców (epicki lot znad pierwszej wpinki na świadczącej o minionych wiekach, IDEALNIE i BEZ ZARZUTU obitej drodze na Łabajowej), toteż Ruda póki co przerzuciła się na rybołówstwo i zawzięcie wędkuje.


Ruda na Dziewczęcym czarze, fot. Basałyk


Oprócz Jarońca odwiedziliśmy też parę razy Tatry. Najpierw, w ramach rozwspinania, uderzyliśmy (Ruda+Rychły) na Kościelca. Traf chciał, że jedyną suchą drogą okazał się być Matrix IX (?), toteż pozostawieni bez większego wyboru postanowiliśmy się w niego wstawić. Z sukcesem - droga padła dość szybko, a kluczowe trudności oceniamy raczej jako niższe, niż sugerowałaby to wycena. Więcej o tym przejściu TUTAJ.


 W oczekiwaniu na słońce - drzemka pod Kościelcem, fot. Rychły


Kolejnym naszym ambitnym celem miał być Kastrator IX- na Młynarczyku w Tatrach Słowackich. Niestety po podejściu pod ścianę przez "pierwotny las wyjątkowej urody" (urodziwy to on był, rzeczywiście!) i urobieniu 3 pierwszych wyciągów okazało się, że przez wyższe wyciągi płynie rwący potok. Zaliczyliśmy więc strategiczny wycof, a dla urozmaicenia drogi powrotnej ustawiliśmy masę kopczyków, co by potomni wiedzieli, jak poruszać się w tym magicznym lesie. Podejście trzecie i na ten moment ostatnie w Tatrach zaliczyli Rychły i Basałyk, którzy w dobrym stylu i w towarzystwie bijącego z nieba gradu poprowadzili drogę Buena Vista Social Club IX- (OS, a ostatni wyciąg, z powodu wspomnianego gradu - Flash). Liczymy na to, że pogoda jeszcze trochę się utrzyma i zdołamy w tym sezonie w Tatry powrócić.

Poza działaniami na Podhalu z ciekawostek wspinaczkowych warto wymienić kilka niezłych przejść Rychłego na Diabelskich Mostach w Dolinie Wiercicy. Cztery VI.4+ w drugiej próbie oraz na deser "kontrowersyjny" Messer, według przewodnika VI.5+. Według niektórych celebrytów jednak droga ta, po 3 miesiącach wiszenia na niej, patentowania i morderczej walki, ma wycenę jedyne VI.5 soft. Pozostawimy to bez komentarza.

Nie można również nie wspomnieć o dokonaniach Basałyka, który nie dość, że schudł 50 kg, to jeszcze zdołał poprawić swoją życiówkę, prowadząc Wahadełko VI.4/4+ na Dupie Słonia. Jak widać, pozbycie się własnej dupy słonia skutkuje sukcesami na tej w Dolinie Będkowskiej. Wszelkie pytania dotyczące basałykowej diety cud prosimy zadawać w komentarzach. Basałyk na pewno na wszystkie odpowie!

piątek, 27 lipca 2012

Wino i śpiew

Mili Państwo! Dziś nie będzie o wspinaniu, ale o czymś równie przyjemnym. O winie! 




Tegoroczne lato jest nad wyraz urodzajne, toteż postanowiliśmy ulżyć w cierpieniu naszej jabłonce i spożytkować owoce, które hojnie wydała. A było tego niemało! Dwie wielkie torby marki IKEA, które własnoręcznie wypełniliśmy jabłkami, a następnie taszczyliśmy przez pół miasta (może ich ilość dupy nie urywa, ale ręce na pewno tak!). Przy okazji serdecznie polecamy wszystkim roboty wysokościowe na drzewie w ogródku - TAKA impreza!



Oczywiście cała zabawa z przerobieniem jabłek na płyn nie byłaby możliwa, gdyby nie Paweł zwany Sztefanem oraz Aga zwana Sąsiadką, którzy nie dość, że ugościli nas w swoich progach (które to progi skutecznie ubrudziliśmy im jabłkami i ich pochodnymi), ale jeszcze zaopatrzyli w profesjonalny sprzęt do wyrabiania wina. Nie sposób też nie wspomnieć o naszym ekspercie od wina i wszystkiego, co z nim związane, czyli znanym już wszystkim Dark Core. W takim oto wesołym składzie zabraliśmy się żwawo do roboty, bo na rynku winiarskim nas jeszcze nie było! Niewykluczone, że zamiast winiarzami, zostaniemy małopolskimi potentatami (albo impotentami) octu - wszystko okaże się w okolicach października. Gdyby ktoś reflektował na jedno lub drugie, już zbieramy zamówienia!

A wszystko zaczęło się od tego, że rzeczone jabłka trzeba było umyć....




Ruda z poświęceniem kąpała jabłka w brodziku, a potem do dzieła wzięli się panowie...




Niebawem dołączyła też pani...




.. i wszyscy zgodnie wydłubywali i kroili. Usuwanie pestek wiązało się z ranami ciętymi i kłutymi, ale ostatecznie wszystkim udało się zachować komplet kończyn. Jak widać na powyższym zdjęciu, od takiej roboty Rychłemu aż zasychało w gardle!!! A może to od gadania...? Tak czy siak, po długich godzinach kontemplacji udało się uzyskać wiadro wydrążonych jabłek, gotowych do kolejnego starcia. A było to starcie nie lada, bo z samym Robotem Kuchennym Boschem o wielokierunkowym ruchu planetarnym zabieraków (???).




Bosch ów był baaardzo skomplikowany, jeśli chodzi o montaż. Potrzeba było do tego trzech chłopa, dwie kobiety oraz instrukcję obsługi, która jak zwykle w takich przypadkach - zawiodła! Po chwili zadumy i kolejnej chwili poświęconej na zwilżenie zmęczonych gardeł złotym pszenicznym trunkiem, udało się zapakować pierwsze jabłka do złożonego robota. Radość nie trwała jednak długo...




 ... gdyż moc przerobowa urządzenia przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Oczywiście na minus!




W ostatecznej rozgrywce planetarny robot poległ dość sromotnie, gdyż nie wyrabiał z mieleniem jabłek. Na szczęście w odwodzie mieliśmy posiłki w postaci Wielkiej Międzygwiezdnej Tarki Ręcznej, która dopełniła dzieła!




W efekcie naszych wielogodzinnych zmagań z jabłkami udało nam się otrzymać czysty moszcz! Niestety, poświęcenie, jakiego owa praca wymagała, okazało się być zbyt wielkim brzemieniem dla niektórych - podobnie, jak ilość spożytych przy okazji jabłek. Skutki uboczne zostały skrupulatnie udokumentowane i zostaną przekazane odpowiednim służbom.

Materiał dowodowy nr 1:





Materiał dowodowy nr 2:




Dopełnieniem akcji "wino" było 4-godzinne wyciskanie moszczu, którego w piękny sobotni poranek dokonał sam Paweł zwany Sztefanem. Ale bicek!




Tak więc nasze wino (lub ocet) właśnie leżakuje i czeka na swój wielki dzień. A ten z pewnością nadejdzie...
 



***

 PS. Jeśli usłyszycie kiedyś słowa: "Wszedłeś w coś... i jest to jabłko" to znaczy, że MY TU BYLI!

PS.2. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest niezamierzone i zupełnie przypadkowe.

PS.3.  Przed użyciem zapoznaj się z ulotką bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każde wino nieprawidłowo polane zagraża twojemu życiu lub zdrowiu.

sobota, 14 lipca 2012

Der Liban Kamieniolomicku

What the fuck? - zapytają nieświadomi.

Otóż prawda jest jedna, bestialsko brutalna, a my mamy na nią wyłączność. Mianowicie - podjęliśmy tytaniczne prace nad przygotowaniem Największej W Tej Części Galaktyki Dziury W Ziemi, czyli wnętrza kamieniołomu Liban do wspinania.

Od XIX wieku naturalnie tworzony (dynamitem i dłutem) obiekt, który zapiera dech. Wielokrotnie zapominany i odkrywany na nowo, był miejscem katorżniczej pracy więźniów Obozu Płaszów (w tym stryjecznego wujka Rychłego - śp. Franciszka Witalisa), naturalną scenerią dla filmu Wujka Spielberga, czyli Listy Schindlera, a przez wiele lat przedmiotem walki wielu pokoleń wspinaczy o pozwolenie na działalność wspinaczkową. Można by więc rzec, że prawdziwym sprawdzianem siły woli i Mocy dla każdego pokolenia wspinaczy jest walka o wspinanie na Libanie. Nasza walka o wspinanie na Libanie zakończyła się w momencie startu i przekształciła w katolickie napieranie łomem, młotem i wiertarką.


Model pierwsza klasa!, fot. Agata zwana Muzą


UWAGA! Ludzie wrażliwi, pięknoduchy i przeciwnicy drytoolingu nie powinni czytać kolejnego akapitu.

Mijały lata, miesiące, dni i godziny, a konsensusu nie było - obijać drogi klasyczne czy drytoolowe? Spierali się zwolennicy i przeciwnicy, posiadacze Racji, Racji Większej, Racji Mojszej, Największej i Najmojszej. Ale konsensusu nie było! Debaty wyglądały mniej więcej tak:
A: Ależ tam kruszyzna nadludzka!
B: Ale miejscami skała przyzwoita!
C: Ale dojście przez dżunglę, czasami przez bagno, a pod ścianą luźny blok może najpotężniejszego wuja wprasować w ziemię!
D: Ale skała najwyższą wartością jest!

Wtedy pojawił się Prorok, który rzekł:

Ni chuja, Panowie! Pod El Pułkownika 5 minut spacerem, kruszyzna śmiercią nie grozi, na asfalcie można rozłożyć leżaczek i z niego asekurować, a tłumów jak nie było - tak nie ma! Drytoolowcy to brać wszeteczna, rozpustna i nikt ich żałował nie będzie! Niech sczezną, a grób ich niech będzie Libanem zwany.

Wtedy wszelkie wątpliwości się rozwiały i pozostała tylko ciężka walka o choćby 10 metrów kwadratowych skały nadającej się do wklejenia asekuracji i wspinania. Efekty na dzień dzisiejszy są następujące:

- wklejone 6 stanowisk w 3 sektorach, kolejne na dniach,
- zawiercone 5 dróg w dwóch sektorach (najkrótsza ma 18 metrów i 6 ringów plus stanowisko, najdłuższa - 32 metry i 16 ringów plus stanowisko), brakuje tylko ringów.


 Praca u podstaw, fot. Agata


Potencjał miejsca szacujemy na około 80 dróg drytoolowych, od 20 do 35 metrów długości i drugie tyle dróg letnich, w sektorach, gdzie bez obaw o własne zdrowie i życie można się wspinać w lecie.

Praca wre, więc szykujcie buły i łydy na zimę!

***

PS. Pragniemy serdecznie podziękować wszystkim, którzy włączają się w prace - Piotrkowi i Jasiowi głównie.

PS.2. Pragniemy serdecznie podziękować Basałykowi, który PRAWIE włączył się w prace - mamy nadzieję, że jak tylko pokona wrodzone lenistwo i niechęć do rejonów "bez cyfry", to uświetni swoją obecnością prace ekipersko-porządkowe.

PS.3. Pragniemy serdecznie podziękować Najlepszemu Sklepowi Górskiemu w Tej Części Galaktyki, czyli Alpamayo, który to obiecał inicjatywę wesprzeć ringami. Szacun!

PS.4. Pragniemy wyjątkowo serdecznie podziękować Mateczce Pezecie, która jak zwykle ma wyjebane i zamiast pomagać - podkłada kłody.

PS.5. Niekwestionowany rekord w kategorii "Największy Zrzucony Kamień" należy do Jana Hana zwanego Mistrzem ze Wschodu. Zobaczcie sami, jak się zrzuca kruszyznę:




PS.6. Przy okazji pragniemy oznajmić, iż konsumpcja nagród zdobytych w konkursie majowym wreszcie się odbyła! Swoje 125 ml Ciechana kolektywnie wydoili Mistrz i Muza:






Nad poprawnością procesu spożywania czuwała Niezawisła Komisja w składzie Rychły (na zdjęciu czuwa) oraz Ruda (czuwała przy aparacie). Amon Göth z kolei swoją część nagrody hojnie przekazał Rudej, która z przyjemnością ją w siebie wlała i z tego miejsca pragnie przesłać darczyńcy gorące podziękowania. Dark Core nie wypił wprawdzie 125 ml Ciechana, nie szczędził sobie za to innych trunków w naszym towarzystwie oraz obrał tonę jabłek na wino. Ale o tym w następnym odcinku.

PS.7. Jako celebryci i spece od marketingu pokusimy się również o drobną reklamę: serdecznie zapraszamy wszystkich amatorów mocnych wrażeń na kursy wspinaczkowe do Szkoły Wspinania Vertical Limits!

niedziela, 1 lipca 2012

Jaja jak berety

Witamy w porze bolesnych, powodujących siódme poty i wymioty upałów! Minął czerwiec, a wraz z nim procesje z kwiatami i ołtarzami (sami mieliśmy jeden przed domem!). Czas na podsumowanie, bo choć bezrobotnie, to jednak bardzo pracowicie upłynął nam ten miesiąc.

Przede wszystkim, wykorzystaliśmy każde okno pogodowe i każdą wolną chwilę (a mamy ich obecnie sporo) na wspinanie. Bez fałszywej skromności możemy napisać, że moc i zapas są, a lewar zgina się w rytm oficjalnej piosenki EURO 2012, która niemal codziennie nas dręczy - a to w telewizji, a to z pobliskich Błoń, gdzie jak na złość ulokowała się strefa kibica. Oczywiście mecze też oglądamy, jak przystało na prawdziwych znawców i fanów piłki nożnej - w końcu jesteśmy celebrytami, a celebryci znają się przecież na wszystkim bez wyjątku!! Niestety z powodu upałów i wrodzonego lenistwa, nie bywamy w strefie kibica i nie rozdajemy autografów. Wypijamy za to hektolitry piwa, więc chętni mogą nas spotkać w zaprzyjaźnionym sklepie alkoholowym na Lea. Jesteśmy tam stałymi bywalcami.

Wracając do wspinania - w czerwcu odwiedziliśmy kilka popularnych i mniej popularnych miejscówek wspinaczkowych i wyrównaliśmy kilka porachunków. Odkryliśmy Jurę Północną, gdzie do gustu przypadły nam zwłaszcza Diabelskie Mosty z wielkimi klamami i przewieszeniami. Regularnie odwiedzaliśmy też Pochylca w nadziei na to, że podchwyty na Shock the Monkey w końcu wyschną, a upał zelżeje i Rychły drogę zrobi oraz na to, że Ruda poczuje zew mocy i poprowadzi w końcu Kocią Kołyskę. Podchwyty nie wyschły, upał nie zelżał, więc Shock wciąż czeka, ale Ruda ostatecznie poczuła zew i Kocia padła.

Przez pewien czas byliśmy także stałymi bywalcami Słonecznych Skał, gdzie każde z nas przeżywało swoją małą epopeję. W zmaganiach z okrutnym losem towarzyszyli nam nasi wierni fani, wśród nich znany i powszechnie (nie)lubiany Basałyk o wielu obliczach (i ksywkach) oraz Marta siostra z Torunia i pierwszy Mudżahedin Nory - również z Torunia. Chodzą słuchy, że ów święty wojownik wzbudza zazdrość samego ojca dyrektora, który w publicznym wywiadzie dla telewizji Przetrwam miał rzec, iż w Toruniu jest miejsce tylko dla jednego świętego. Zanosi się na mordobicie, my z całych sił kibicujemy więc Mudżahedinowi! Walkę będzie można obejrzeć na kanale kodowanym Telewizji Przetrwam, która w przypadku porażki swego dobrodzieja może nie przetrwać. Aby obejrzeć walkę należy dokonać wpłaty w wysokości 1500 $ na konto Fundacji Najświętszej Szafy Pancernej Ojca Dyrektora. Swoją drogą - wcale się nie dziwimy, że zazdrość zżera ojca! Mudżahedin pojawia się ostatnio na okładkach poczytnych pism dla mężczyzn i aż ślinka cieknie na widok jego umięśnionego torsu (i różowych majtek)!

Mudżahedin podczas ważenia przed walką


Jeśli chodzi o cyfrę w Słonecznych - Rychły, oprócz niezliczonej ilości VI.3 i VI.4, poprowadził Narzędzie Unieruchamiania Czasu VI.5, Ruda zaś nomen omen Rudego Orma VI.4... Wycena tej drogi jest jednak mocno promocyjna i zgodnie możemy stwierdzić, że zdecydowanie na nią nie zasługuje. VI.3+ max!  Potwierdzają to Mudżahedin, Marta oraz Basałyk, którzy drogę również poprowadzili. W tym miejscu uczciwie należy dodać, że wspomniana już Kocia Kołyska padła łupem również Marty siostry z Torunia, która to karmiona przez ostatnie pół roku indonezyjsko-tajskim koksem dysponuje mocą nieprzeciętną i jeszcze nas w tym sezonie zadziwi!

Słoneczne Skały wiążą się także z epicką historią obijania dwóch starych dróg Skwira, znajdujących się na lewo od drogi Ja nie latam. Dzięki tej szczytnej akcji Rychły miał wreszcie, po dwóch latach zmagań z biurokracją Mateczki Pezety, ukończyć kurs ekiperski. Okazało się to jednak nie lada wyzwaniem, gdyż jak wszyscy wiemy, od biurokracji, kumoterstwa i prywaty nie da się uciec nawet w skałach. Mimo wszystko drogi zostały obite i wyczyszczone, chętnych zapraszamy więc do wspinania. Ponieważ nie wiemy, jaką drogi mają nazwę, z przyjemnością nadaliśmy im nazwy robocze (patrząc od lewej): Lewe jajo V oraz Jajem w łeb VI.

Spieszymy donieść, iż ukończenie kursu ekiperskiego przez Kustosza nie wiąże się bynajmniej z jego gwiazdorską zachcianką, a jedynie z chęcią działania w czynie społecznym. Musicie wiedzieć, Drodzy Czytelnicy, że obijanie dróg pod wspinanie to dość kosztowna zabawa, na którą nie stać nawet nas - celebrytów! Musicie również wiedzieć, że w samym środku Krakowa drzemie ogromny i do tej pory niewykorzystany potencjał wspinaczkowy - zarówno klasyczny, jak i drytoolowy! Niniejszym, pragniemy Wam przedstawić przyszłość polskiego wspinania, zwłaszcza zimowego - kamieniołom Liban!


Liban, fot. Ruda

To właśnie tu, na tych ogromnych ścianach, powstaną kiedyś (mamy nadzieję!) długie i syte drogi, które odeślą w zapomnienie inne ogródki drytoolowe. Do tego potrzebne są jednak ręce do roboty oraz rządząca światem mamona, bez której nie da się kupić ringów! Na wsparcie Mateczki Pezety, brutalnie rzecz ujmując, nie ma co liczyć - Rychły ekiperem może i w końcu będzie, ale ringów i tak nie dostanie! Liczymy więc na siebie! I na tych wszystkich, którym zależy na wykorzystaniu potencjału zapomnianego kamieniołomu. Pierwsze prace już się rozpoczęły, kilka stanowisk wklejonych - teraz trzeba wyczyścić i obić drogi. Zobaczcie sami, jak to cudownie urobić się po pas w 30-stopniowym upale!


Zbijanie kruszyzny, fot. Ruda
 
Początkujący ogrodnik, fot. Ruda


Obijanie czas zacząć!, fot. Ruda


Czego chcesz?!, fot. Ruda
 

Kierownik budowy musi być!, fot. Ruda


Za pomoc dziękujemy Piotrowi Wielkiemu oraz Krzysiowi zwanemu Dzieckiem Kukurydzy. Mamy nadzieję, że chętnych będzie przybywać! Na obicie jednej drogi potrzeba średnio 10-15 ringów, w tym momencie istnieją już stanowiska pod 10 dróg drytoolowych. Nawet kiepski matematyk zdoła ogarnąć swym umysłem dość pokaźną ilość potrzebnych ringów. Jeśli chcemy mieć w nadchodzącym sezonie zimowym prawdziwą ładownię mocy na tatrzańskie zerwy, przyda się pospolite ruszenie. Wszystkich chętnych do pomocy i wsparcia finansowego będziemy witać z otwartymi ramionami!  

Pro publico bono!

piątek, 1 czerwca 2012

Jaka bułka, taki człek

Dziś pierwszy dzień czerwca. Międzynarodowe Święto Bułki. W związku z tym, wszystkim bularzom przesyłamy serdeczne pozdrowienia i życzymy dalszych sukcesów w kształtowaniu bicka. Viva el musculo! Niestety sprawiedliwość dziejów jest mocno wątpliwa i my zdajemy sobie z tego sprawę. Wszystkim, którzy w siódmych potach i ze łzami w oczach walczą o każdy jeden centymetr obwodu więcej, życzymy wszystkiego dobrego w staraniach, bo to zacny i światły jest cel. Wszystkim tym, którzy bułkę mają, ale poprzez niewłaściwy stosunek gadania do zginania zatracili efektywną moc w bicepsie, mówimy: przestań pierdolić i idź doładować, amen!




A ponieważ maj odszedł już w zapomnienie, zgodnie z obietnicą rozstrzygamy konkurs ogłoszony prawie miesiąc temu. Jury, czyli jak zwykle my, stanęło przed nie lada wyzwaniem, gdyż wszyscy uczestnicy wykazali się godną podziwu elokwencją i literackim polotem. Prywatnie radzimy odstawienie narkotyków i alkoholu - naukowcy ostrzegają, że powoduje to impotencję i otępienie prowadzące do trwałego uszkodzenia mózgu i wtórnego debilizmu. Ale do rzeczy! Jako zwolennicy i główni ideologowie Socjalistycznej Sprawiedliwości Społecznej uznaliśmy, że w konkursie nagrodzimy wszystkich uczestników! Ponieważ Ciechan jest wprawdzie Wyborny, ale niestety tylko jeden, zwycięzcom należy się dokładnie po 125 ml tego złotego trunku. - czyli na chłopski rozum jakieś 2,5 łyka (wartość przybliżona, uzależniona od ilości płynu, jaką dana osoba jest w stanie łyknąć na raz). Po odbiór nagrody, połączony z celebracją i możliwością obcowania z nami, zapraszamy na Bronowice!

W geście naszego głębokiego szacunku dla odwagi startujących, poniżej publikujemy wybrane odpowiedzi, które w naszej subiektywnej i jak zawsze zajebiście trafnej ocenie były najlepsze. 

xxx

1. Na jakiej wysokości względnej i bezwzględnej kończy się bouldering, a zaczyna się wspinanie?

tenzing: Wysokością względną nazywamy granicę, po przekroczeniu której u wspinacza wspinającego się bez asekuracji (bulderującego) względnie mogą popuścić zwieracze (ale nie muszą, ciasność noszonych majtek ma tu duże znaczenie). Natomiast wysokością bezwzględną nazywamy wysokość, po przekroczeniu której wspinacz nie panuje nad czynnościami fizjologicznymi i mówiąc krótko: sra po gaciach. Nawet najciaśniejsze majty przed tym nie uchronią. O ile w przewieszeniu i dachu sranie po gaciach stanowi formę zrzucenia balastu i poza niemiłymi zapachami może być pomocne w dalszej wspinaczce, o tyle w połogich rajbungach jest zabójcze. No chyba, że wprawny bulderowiec nie obsra sobie butów ani stopni. 


2. Czy przejście zimowe bez rękawiczek jest dalej przejściem zimowym?

Agata: Czy seks bez lateksu jest nadal seksem? Brak zastosowania rękawiczek świadczy tylko o zwiększonej skłonności do ryzyka.

Dark Core: Wyjątkowo ohydne są tu wszelkie nawiązania do pełnej grzechu i zepsucia antykoncepcji, oraz jawna propaganda plugawej cywilizacji śmierci! Prawdziwe owoce bowiem rodzą się w trudach - są bowiem owocami POKORY... a pokora NIE UZNAJE ŻADNYCH rękawiczek. Te bowiem są TYLKO dla skrytobójców nienarodzonych dzieci!


3. Czy wspinanie w dachu to forma wspinania?

Amon Göth:

Wspinanie w dachu? Przełykam ślinę ze strachu?
Deprymuje to każdego zucha, kiedy trzeba zadać z brzucha
Byłem kiedyś mistrzem świata, lecz zniknęła moja krata
Czwórki w stropie? Cóż to, chłopie?
Wole ci ja mocne piony, niechaj spływa pot mój słony!
Błyszczą w słońcu moje bicki i od pionu twarde cycki!
Umięśnione moje łydki, koszą tutaj wszystkie płytki!
A że silny jestem taki, to nie groźne mi żylaki!
Powiem krótko, bez żenady, że też w dachu dałbym rady
Choć wbiłbym się w dach, od bidy. Trapią mnie hemoroidy!
A wertykal rzecz wspaniała, rzekłbym rzeźbiarz mego ciała.
Mocno cisnąć już nie pora, bo brakuje mi sponsora!
Zrobię tylko instruktora, będę trzepał szmal do wora!


4. Dlaczego eksperci zawsze mają rację?

Agata: Eksperctwo to swego rodzaju onanizm. Po prostu niektórym sprawia przyjemność.


Amon Göth: To dla „ekspertów”:

Obsesja i represja

Ach, ta cała forumowa wrzawa, te krzyki „znawców” i smród wymiocin mentalnych zmieszanych ze słodkim zapachem multimedialnego gówna!
Ci niereformowalni, srający pod siebie „koneserzy” wszechtematów, siedząc przed monitorem w ciepłych odchodach, wijąc bezpieczne anonimowe gniazdo!
Lecząc swe odleżyny kompleksów w malinowym powiewie zapachu TOI TOI
Ech wy lisi skurwysyni karmiący się nocą, na śmietniku elementarnej wiedzy
Ech wy gangliony, hemoroidy wspinaczkowego świata!
Liżcie ropną wydzielinę zranionej ambicji!
Ukażcież w Realu swe zapryszczone ryje!
Ucapcie tej znienawidzonej skały, lecz pierwej umyjcie skalane łapska by dostąpić nienależnego zaszczytu! A nie ukrywajcie się w internetowych krzakach, bo srać chodzą tam Tytani! Nic innego nie pozostaje wam, jak tylko kontakt z brązową esencją! I to jest wasz artefakt, który ma fizyczny wymiar! Lewitujcie w swej mikcyjno-fekalnej galaktyce!

http://www.youtube.com/watch?v=w3ft5Drv2Bw&feature=related

5. Co się wydarzyło na wyspie sPam?

Dark Core: Prawdziwego katolika nie interesują diabelskie, dzikie lądy i kultury sPamu - są one bowiem dziełem szatana a jako takie chcą jedynie zwieść na manowce prawą i pełną bożej bojaźni duszę człowieczą - zaraziwszy ją ówcześnie podłym relatywizmem! Te podstępy jednak na nic się zdadzą, bowiem Mądrość Katolicka Wspinacza solidnie ugruntowana na JEDYNEJ SŁUSZNEJ wierze oprze się wszelkiemu fortelowi siły nieczystej!


tenzing: Sprawa śliska (jak obsrane wapienne rajbungi) ale prawdopodobnie zawinił sponsor główny imprezy. Dostarczył wybrakowany statyw do tzw. 'sweet foci' i podczas ich wykonywania przekrzywił się na tyle, że z połogich płyt wyszły nie tyle pionowe co nawet przewieszone ściany!! Niestety nikt tego nie sprostował w porę i taka informacja poszła w świat. Kolegium Dwójki oraz sponsorzy rozważają zmianę dostawcy statywów na kolejne wyprawy.

xxx

Wszystkie odpowiedzi czwórki uczestników możecie zobaczyć TUTAJ. A my jeszcze raz gratulujemy zwycięzcom konkursu i zapraszamy na Ciechana w nasze nieskromne progi!

środa, 2 maja 2012

Reminiscencje

Z wielkim rozrzewnieniem i sentymentem wspominamy nieodległe czasy, kiedy za oknem delikatnie prószył śnieg, a temperatura powietrza osiągała minus 30 stopni Celsjusza. Słońce nie piekło, ręce się nie pociły, palce nie bolały... Spadanie było głównie spowodowane zmęczeniem bicka, a nie łydki lub stopy. Piękne czasy!

Adam "Z Chujami Nie Gadam" Schliererfuhrer (adamkokot.blogspot.com) podesłał nam jeszcze kilka zdjęć z jednej z masowych imprez w Norze. Przedstawiamy je poniżej.


W którą to stronę przykręcało się ostrze? - zapytał King


Nie wiem stary, ale mam takiego! - odpowiedział Rychły


Wspinanie w czapce to świadectwo boulderingu - uznał ekspert 
największego serwisu wspinaczkowego w Polsce


Wspinanie bez czapki, ale 4 metry nad ziemią to dalej bouldering! 
- zagrzmiał  inny ekspert


Dojrzewający Basałyk na Rawhide


Po zmianie kadru okazało się, że to tylko bouldering z liną


Majkel "King" Tyson zmienił sport i uczesanie...


...oraz wybielił cerę i zamieszkał pod Tatrami


Zapytaliśmy ekspertów, co sądzą o wspinaniu w zimie z krótkim rękawkiem...


...odparli, że nie jest to forma wspinania zimowego...


...tylko wyrafinowana forma pedalstwa.


W związku z wieloma rewelacjami ostatnich tygodni, postanowiliśmy ogłosić Pierwszy i Jedyny, Katolicki Konkurs Wiedzy o Wspinaniu. Oczywiście z nagrodami! Najciekawszą opinię eksperta uhonorujemy Ciechanem Wybornym i laurką z podpisami Redakcji, a wszystkie zostaną opublikowane i zapoczątkują cykl "Z kamerą wśród ekspertów".

Pytanie 1. Na jakiej wysokości względnej i bezwzględnej kończy się bouldering, a zaczyna się wspinanie?
Pytanie 2. Czy przejście zimowe bez rękawiczek jest dalej przejściem zimowym?
Pytanie 3. Czy wspinanie w dachu to forma wspinania?
Pytanie 4. Dlaczego eksperci zawsze mają rację?
Pytanie 5. Co się wydarzyło na wyspie sPam?

Odpowiedzi na pytania prosimy publikować w komentarzach lub wysyłać na sammute[małpa]gmail[kropka]com. Konkurs trwa do końca maja!

PS. Publikowanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie powyższych zdjęć bez wiedzy i zgody Adama może się skończyć długą i powolną śmiercią. Radzimy z nim nie zadzierać.