wtorek, 4 marca 2014

W pogoni za Zimą i Cyfrą

Jedni od wielu miesięcy zadają pytanie: gdzie jest Zima? Inni od zawsze zadają pytanie: gdzie jest Cyfra? My na naszej drodze zmierzającej do poznania natury wszechrzeczy również postanowiliśmy odnaleźć odpowiedzi na te pytania.

Ruda i jej Tao narciarskie
Tao zawiodło nas wpierw na podwarszawskie bunkry. Miejscówa fajna i z potencjałem. Doskonałe planowanie kazało nam wyjechać z Krakowa koło 7 czy 8, by na miejscu być przed 12. Po szybkim uporaniu się fleszem z jakąś przewieszoną trasą, Równowagą, Bezdechem i jednej wstawce w ówczesny projekt drogi finałowej nastała... ciemność. Ciemność i Tao kazały nam wrócić do domu. Zimy i Cyfry nie znaleźliśmy [ale opady deszczu tak].

W poszukiwaniu zimy
Kolejny przystanek na naszym Tao wypadł na Słowacji, w urokliwej norze w Dolinie Kwaczańskiej. Zimy tam nie było, więc skupiliśmy się na poszukiwaniu Cyfry. Wybór padł na najnowszą kreację Melona, czyli Kafara za proponowane M9. Szybkie prowadzenie pozwoliło nam potwierdzić rzeczoną cyfrę i pochwalić jakość drogi. Trudnościowo jest porównywalna z niedaleką i przesławną Piatnicą, ale gimnastyka na chwytach jest jednak znacznie ciekawsza. Obdarzeni jasnością umysłu doszliśmy do wniosku, iż na tej konkretnej drodze zastosowanie ostróg Cyfry nie zmienia - pięty haczymy, gdzie chcemy i wyborne to są klinowania!

Senne miraże
Jako, że ani Cyfry ani Zimy nie dogoniliśmy, zmuszeni zostaliśmy do dalszych poszukiwań za granicami kraju. Tao zawiodło nas na przedziwną ziemię nieznaną, do miejsca prawdziwie mrocznego, mokrego i nieprzyjaznego. Śladów zimy dalej nie było, ale wśród złowrogiej ciemności można było wyczuć potężną obecność skoncentrowanej Cyfry. Po wielu upadkach i chwilach zwątpienia dostąpiliśmy jasności oświecenia. Po uporaniu się z cyfrą rzędu M10+ lub M11 dostąpiliśmy zaszczytu sięgnięcia po awatara Cyfry Przedwiecznej. Co to była za cyfra? Któż wie? Chaotyczny modernista zaintonuje: na swojej drodze życia M14 spotkałeeeeem; a tajemniczy Mistrz z Korei założy nogę za rękę, głowę, drugą nogę, obwinie dookoła pasa i trzymając własną stopę w zębach wydusi: It's the hardist dry tooling route in the world M15! Pokorny katolik, wyłaniający się z cienia rzeknie: zaprawdę powiadam Wam bracia, wszyscy błądzicie! Oto jest Absolut, a Jego granica to M13!

Hard Ice direct
Stalatitte di cristallo
Obecności Cyfry doświadczyliśmy, ale nie napełniło to naszych dusz spokojem. Nienasycenie powiodło nas zatem dalej, wgłąb Tao i drogi do Oświecenia. W trakcie onirycznej wędrówki dusz obudziliśmy się w Lillaz, w Dolinie Aosty, gdzie po wielu poszukiwaniach natrafiliśmy na obecność Zimy. W trakcie celebracji znalezienia odpowiedzi na nasze dwa pytania powspinaliśmy się trochę w lodzie, odwiedziliśmy Matkę Wszystkich Nor i Dziur, czyli Haston Cave [która nomen omen jest parchem straszliwym i najgorszemu wrogowi nie życzymy wspinania tam], gdzie padła Pyma za M9 lub M9+. Droga brzydka i paskudna. Ostatni poryw woli Tao skierował nasz wzrok na słynną Jedi Master M11[wyciągi WI3, M10-, M11, M9+ i WI4+], którą w krótkiej walce [5h] pokonaliśmy [wyciągi M10-, M11 i M9+ w RP, w drugiej próbie]. Nieujarzmiona Moc kazała mi urwać największy chwyt w środku trudności wyciągu M11 [spadł głaz wielkości telewizora 40 cali z kineskopem], a Rudą pobłogosławiła dogięciem do pasa [aż wszyscy zebrani wkoło zaniemówili i wyciągnęli aparaty by Wielką Chwilę uwiecznić].

Topo z 2005. źródło: planetmountain.com
Jedi Master L2: M10-
Jedi Master L3: M11 i pierwszy na świecie wiszący lód wylany w poziomie

Jedi Masters - przed i po

Tak doświadczeni wróciliśmy z naszej wędrówki bogatsi o konstatację:
Zima odeszła
i już nigdy nie wróci,
Cyfra jest mirażem bez żadnego znaczenia;
a nasz czas jest niczym,
wobec świadomości
nieskończonego Tao.

PS. Pozdrowienia od Rudej dla Dry Maupy za dziurę w głowie.

1 komentarz: