piątek, 9 marca 2012

Wyprawa weryfikacyjna 2012 - część I

Ostatnio w środowisku wspinaczkowym bardzo modne stały się wyprawy weryfikacyjne. Dlatego też my, najbardziej glamour ze wszystkich wspinaczy i celebrytów, również postanowiliśmy poddać się nurtowi i takową wyprawę odbyć. A ponieważ sezon zimowy trwa przynajmniej do końca marca (bo Rychły tak powiedział), była to wyprawa iście zimowa! Z powodu braku funduszy (sponsorzy zwyczajnie się na nas wypięli, twierdząc, że wyprawa ma zbyt małe walory sportowe i eksploracyjne), mogliśmy sobie pozwolić jedynie na ekspedycję weekendową. Jakby tego było mało, w tym samym terminie odbywały się mistrzostwa Polski w klasycznej wspinaczce zimowej - z tego też powodu w naszej wyprawie nie mogła wziąć udziału wspinaczkowa elita. Postawieni pod ścianą, do uczestnictwa (oprócz samych siebie, rzecz jasna) zaprosiliśmy więc wspinaczy, którzy nie zakwalifikowali się do zawodów. A więc w kolejności chronologiczno-alfabetycznej: Basałyk (w eliminacjach do mistrzostw Polski zajął ostatnie miejsce i zdecydowanie musi podnieść swój mierny poziom sportowy), Majkel zwany Kingiem (do eliminacji nie podszedł, ponieważ obciął sobie palec siekierą, a w międzyczasie tańczył na lodzie), nowotarski wielbiciel disco i bojownik o straconą sprawę - Bartosz zwany "Rzeźnikiem z szuwarów", wreszcie Batman i Robin - dwaj Słowacy, którzy do eliminacji nie zostali dopuszczeni, bo w końcu to mistrzostwa Polski, a nie Słowacji. Na wyprawie pojawić się miała również Ines Papert w roli lidera i jednocześnie przewodnika IVBV, niestety nie zdała ostatniego egzaminu i uczy się do poprawki. Tak więc w tym oto wesołym składzie, inspirowani wspaniałymi opowieściami na temat naszego celu, postanowiliśmy zmierzyć się z legendą i zweryfikować wycenę oraz pojęcie pionu absolutnego.. 

No właśnie! Nie napisaliśmy jeszcze o najważniejszym. Zapewne chcielibyście wiedzieć, co właściwie było celem naszej wyprawy? Otóż była to osławiona, obfotografowana, obgadana i opisana wszędzie (oprócz Pani Domu) Flowerowa Dziura na Słowacji. Głodni iście europejskiego wspinania i pierwszych powtórzeń istniejących tam alpinistycznych rut, wyposażeni w sprzęt przeszmuglowany z kresów za trzy paczki fajek, wyruszyliśmy w piękny sobotni poranek na spotkanie przygody! Cała ekipa spotkała się w Base Campie, który rozbiliśmy na parkingu pod supermarketem w Popradzie, po czym wszyscy zgodnie udaliśmy się na rozwspin na sztuczną ściankę we wspomnianym supermarkecie. Niestety perspektywa wspinania wśród rzeszy pijących kawę, rozwrzeszczanych nastolatek nieco zdemotywowała męską część zespołu (nie wiedzieć, czemu?!), więc ambitny plan upadł. Nierozgrzani wyruszyliśmy więc do planowego miejsca rozbicia ABC, a prowadzili nas Batman i Robin - lokalsi, którzy wzięli na siebie rolę szerpów wyprawy.


 Pierwsze objawy choroby wysokościowej u Basałyka, fot. Ruda


Właściwa akcja górska przybrała niestety niespodziewany obrót, gdyż nasi szerpowie nie bardzo wiedzieli, gdzie się właściwie kierujemy, a my.. cóż.. My z kolei kierowaliśmy się tajemniczymi, dość dla nas niejasnymi wskazówkami wujka gógla i jemu podobnych. Skutkiem naszego niedoinformowania były więc zaspy po jaja (Basałyk z racji słusznej masy zapadał się aż po pachy), nieprzetarty szlak, zupełny brak poręczówek, rwące potoki, zjazdy systemem off widthów podczas śnieżnego załamania pogody i inne takie śmiercionośne przygody. 


 Majkel podczas wycofu niebezpiecznym kuluarem, fot. Ruda


Przebywszy praktycznie całą dolinę, zrozpaczeni postanowiliśmy porzucić cel wyprawy i niechętnie oddać hołd pionierom - kustoszom poszukiwanej dziury, gdy nagle pojawiło się światełko w tunelu! Batman, jak na bohatera przystało, znalazł tajemne przejście!!! Uradowani, ruszyliśmy żywo do krainy lodem i skałą płynącej...


 Rekonesans, fot. Ruda


Niestety, po dotarciu okazało się, że niedługo będzie zmierzchać. Czyżby to wszystko, cały nasz trud (rany kłute, cięte i skrzywiona całodziennym poszukiwaniem psychika) miały pójść na marne?? Postanowiliśmy chociaż raz zasmakować tego cuda, tej idee fixe, zanim będziemy zmuszeni zrobić strategiczny wycof.

Z powodu ograniczonego czasu i możliwości wytypowaliśmy tzw. zespół szczytowy, który miał przetrzeć ewentualny szlak dla reszty. Niestety Batman, mimo szczerych chęci w nim się nie znalazł, gdyż po swojej brawurowej akcji odnalezienia dziury przemoczył nogi. Kierownikiem bazy mianowano alpinistkę Rudą. Pierwszy wstawił się Majkel, który zapatentował ekwilibrystyczne ruchy z łatwością dziecka i nadwyrężył nieco kluczowy sopelek, popierdując przy tym radośnie. Po nim przyszedł czas na Basałyka, który przeraził się pękniętego sopla i musiał wziąć blok, by ukoić skołatane nerwy i zwieracze. Ostatni do ataku wystartował Rychły, rozgrzany po wcześniejszej wspinaczce na treningowej dróżce u wylotu jaskini. Wszystko szło doskonale do momentu, w którym wspomniany już sopel ordynarnie i chamsko się urwał - a Rychły wraz z nim! Na tym skończyły się próby na drodze tego dnia, gdyż nadchodziła czarna noc i dupówa, a musieliśmy jeszcze bezpiecznie zejść do bazy.. 


 Czas spadać, fot. Ruda


Jak powszechnie jednak wiadomo, wspinanie w dachu to nie jest wspinanie - nie łudźmy się! Dlatego też Basałyk, jako jedyny z naszej ekipy, postanowił w szalonym zrywie pokazać światu, że jednak jest wspinaczem górskim i stawia na długie drogi lodowe. Jego próba, okraszona cierpieniem i wysiłkiem do ostatniego tchu, prawie się powiodła. Niestety tuż przy stanie (który z racji tego, że było to pierwsze przejście na żywca, miał wkleić sam) popełnił drobny błąd i właśnie ta mała chwila nieuwagi kosztowała go utratę sławy, chwały - ale na szczęście nie zębów - mimo, że lot był długi i epicki. Zresztą - zobaczcie sami (film kręcony w ciężkich warunkach pogodowych, przepraszamy za słabą jakość i obiecujemy poprawę)!







Niestety, brak oficjalnego przejścia drogi idącej dachem (czy też daszkiem) jaskini uniemożliwił weryfikację, a tym samym sprawił, że główny cel wyjazdu nie został zrealizowany. Mimo wszystko, miejsce okazało się nader urokliwe, więc.. wypada poczekać na wyniki drugiej części wyprawy weryfikacyjnej, która oczywiście się odbyła. Relacja niebawem!

Dopisek redakcji:
W całym tym zamieszaniu powyprawowym wykazaliśmy się totalną ignorancją w stosunku do najważniejszego newsa dzisiejszego dnia.. Bardzo szczere i bez cienia ironii tym razem gratulacje dla polskich zimowych zdobywców Gasherbruma I!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz