środa, 16 stycznia 2013

Drytoolowe rękawiczki golfowe?

Widzieliście kiedyś grę w golfa?

Widzieliście kiedyś drytooling?

Widzicie podobieństwa?

Nie. Nie ma bata i takiego ch**a w całej wsi. Nawet w sąsiedniej! Jeśli jakieś widzicie to polecam odstawić substancje psychoaktywne. Więc dlaczego ktoś wymyślił, żeby się wspinać w rękawiczkach golfowych? Tego nie wiemy, ale przez długi czas wieść gminna niosła, że jest to mityczne Wunderwaffe. Że niby dobre czucie, że ręka nie wyjeżdża i w ogóle zajebisty lans, bo wszyscy Master-Celebrities na Pucharze Świata takie mają. Takoż kupiliśmy i sprawdziliśmy, a efekty są porażające! Nie wiem czy mogę to głośno powiedzieć, by delikatesików nie przyprawić o zawał. Mówiąc krótko i delikatnie:

Rękawiczki do golfa są do golfa i do dupy.

Do drytoolingu nadają się podobnie jak rękawiczki do ujeżdżania koni, futrzane papiloty prababci Rychłego i zwykły kondom [aczkolwiek kondom mógłby działać jednak lepiej - sprawdzimy].

Dlaczego?

1. Jak jest zimno to w takich rękawiczkach jest bardzo zimno. Wszystko dzięki rewelacyjnym otworom, które służą dobrej wentylacji dłoni. Efekt jest podobny do pierdolnięcia sobie w rękę młotem budowlanym i później próby wspinania.

2. Jak jest ciepło to się z nich wypływa. Literalnie i dosłownie. Jak nie wiesz o co chodzi, to obsikaj sobie dłonie, załóż skórzane rękawiczki i spróbuj się tak wspinać. Fajnie, nie? W tym przypadku otwory wentylacyjne zdają się w ogóle nie działać [może były projektowane dla działania w ujemnych temperaturach?].

3. Lans jest mniej więcej porównywalny jak skrzyżowanie czeskiego motocyklisty, 70 letniej drag queen i berlińskiego wielbiciela męskich zadków. Brutalne.

Szczerze odradzamy, a zaoszczędzoną stówę polecamy wydać na puszeczkę koksu Made in DDR. Jak zrobicie z siebie bydlę, to i rękawiczki będą zbędne.